Znacie tę historię z "Powiększenia"? Ja zanudzam nią bez przerwy: przypadkowo zrobione zdjęcie ujawnia tajemnicę.
W czerwcowy poniedziałek tego roku jechałem osobowym z Lublina do Chełma. Dzień był deszczowy i mglisty, świat wydawał się niemrawy. Trzymałem aparat fotograficzny na kolanach, właściwie bez sensu. Bezstylowy kościół z przylegającym sklepem dyskontowym, obita deskami stacyjna wieża ciśnień, fabryczny komin melancholijnie zatopiony w niskich chmurach, pomalowana na różowo działkowa altanka z przeciętego wagonu osobowego.
Najciekawsze były przedwojenne budynki kolejowe z cynobrowej cegły i te drewniane, projektem pewno z czasów carskich, o miodowych fasadach i z cynamonową stolarką (patrz: zdjęcie Stacyjka).
Na przystankach wsiadali młodzi mężczyźni z wyraźnymi śladami weekendu na twarzach. Niektórzy mieli ciemną obwódkę wokół oczu - to górnicy. Pomyślałem, że twarde słowa wypowiadane śpiewną lubelską mową stają się mniej brzydkie.
Patrzyłem na pofałdowany krajobraz z piętrami lasu w tle, na pola ze skupiskami polnych maków. Niektórych upraw pilnowały strachy na wróble. To już nie tacy, jak w moim dzieciństwie szemrani eleganci w wyświechtanych marynarkach i fantazyjnie przekrzywionych kapeluszach. Teraz w podszytej wiatrem starej koszuli, ale najczęściej w foliowych workach po nawozach. Industrialne dziady.
Biedne wróble.
Wtem w zagadkowo równych kilkunastometrowych odstępach pięć ptaków na wysokiej linii energetycznej. Rzuciłem się do okna, ale zanim otworzyłem, przysłoniły je drzewa. Te ptaki miały dać mi znać, bo po chwili zobaczyłem ich: pośrodku pola gromadkę zmierzającą do czarodziejskiej krainy Oz. Zrobiłem zdjęcie.
Lew pobiegł do przodu i stanął po lewej gotowy do walki. Pierwszy z prawej, o pochylonej sylwetce Don Kichota szedł Blaszany Drwal, dalej Strach na Wróble w groteskowym cylindrze i we fraku pana młodego, a po lewej, w sukience w biało-niebieską kratkę, dreptała Dorotka. Toto zapewne był już w lesie, który oczekiwał na nich skupiony i mroczny.
czwartek, 22 października 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Rzeczywistość za oknem, gra pozorów jak u Antonioniego, w połączeniu z krainą Oz.
OdpowiedzUsuńDobrze wstrząśnięte, nie zmieszane.
I nagroda za cierpliwość Korespondenta.
Świetni Ci foliowi wędrowcy.
Chłodno dzisiaj,
zaraz Dorotka wpadnie do domu i zawoła:
"Ciociu Em, wszędzie jest dobrze, ale w domu najlepiej!"
To ja też do kuchni wrócę.
"Powiększenie" - film mojej młodości. Gdybym nie przestał chodzić do kina, pewnie inny byłby filmem mojego zycia.
OdpowiedzUsuń"Rzeczywistość za oknem,gra pozorów".
OdpowiedzUsuńNie zawsze trzeba realizować marzenia,
pisał Mistrz Melchior Wańkowicz.
Kiedy jako młody student,zobaczywszy przez okno pociągu migocące w oddali światełko,wyskoczył, wierząc ,
że czeka tam na niego piękna nieznajoma- miłość,przeznaczenie.
Mocno musiał się tłumaczyć ,
obudzonym w środku nocy gospodarzom.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńObejrzałam dziś Powiększenie, żeby wiedzieć o co chodzi w tym blogu. Jestem dwa pokolenia niżej od tych, co piszą, że to film ich młodości.
OdpowiedzUsuńNie takie to "tanie latanie", skoro obejrzałaś. Akurat tutaj różnica pokoleń nie powinna przeszkadzać. Można znaleźć podobne słowa i obrazy.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńto tylko nick. A film wciąga i zachwyca.
OdpowiedzUsuń