Dzieciństwo to cudowny czas w życiu, także dla rodziców. Moje pierwsze lata ojcostwa przypadły tuż po stanie wojennym, na lata 83-87 (to zdjęcie z 85 roku, Miki ma 2 lata). Nie byłem zaangażowany w działania opozycji, lecz moje sympatie były po jej stronie. W takim zawodzie jak mój (redaktor w wydawnictwie) nie wypadało się w tym czasie starać się o zawodowe awanse. Zwłaszcza wobec gwałtownego wysypu hunwejbinów i oportunistów.
Praca zawodowa nie dawała znaczących środków, ale też nie zabierała wiele czasu. Poświęcałem go na pewien własny projekt książkowy, pewną działalność wytwórczą, a przede wszystkim na ojcostwo. Mówiłem o sobie: zawód wykonywany? Ojciec.
Ileż to było radości. Skakania po dwa stopnie na schodach i ścigania się, kto pierwszy do przystanku, gra w nogę kosmatą miękką piłką w niewielkim pokoju. Przede wszystkim jednak czytanie.
Kiedyś wracaliśmy pociągiem we dwóch z Łodzi i przez cała drogę bawiliśmy się w zgadywanki. Dziś pamiętam krówki: kto pierwszy zobaczył jakąś, dodawał sobie punkt. Na Centralnym pewna starsza pani, która siedziała w przedziale, bardzo miło się przedstawiła jako profesor psychologii czy pedagogiki i powiedziała, że nie widziała takiego kontaktu i że „cudownie go edukuję”.
Nic nie jest do końca złe. Gdyby nie wymuszone okolicznościami politycznymi zawodowe lenistwo, nigdy nie poświęciłbym dziecku tyle czasu.
Zło dało się zamienić w dobro.
poniedziałek, 2 listopada 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Cudowny. Umorusany szczęściem.
OdpowiedzUsuńGratuluję mądrych wyborów!
OdpowiedzUsuńZ pewnością zawód: Matka
OdpowiedzUsuńróżni się od zawodu: Ojciec
ale myślę, że radość daje podobną.
Chyba nigdy nie byłam tak szczęśliwa,
jak wtedy gdy byłam pełnoetatową
24 godzinną mamą.
Mój Syn urodził się w maju,
było pięknie i słonecznie.
Na spacery do pobliskiego parku chodziłam
chętnie, tyle że procedura wydostawania się
z domu z ciężkim wózkiem była skomplikowana,
więc wychodziłam razem z moim Tatą,
który mi pomagał w transporcie,
a wracałam jak Tata kończył pracę.
Hi hi, ośmiogodzinne spacerki,
nigdy więcej nie byłam tak dotleniona.
Cudny czas.I trwał szczęśliwe cztery lata.
(hi, hi nie cały czas z tym ciężkim wózkiem)
To ja może na tyle, bo o tym okresie mogę tak bez końca.
"Zło zamnienione w dobro" - tak, tak jest zawsze najlepiej.
Tak.To jest "jedna strona medalu',trwa około
OdpowiedzUsuńszesciu lat.Jedna wielka radocha a pożniej
wkraczamy bardzo powoli w druga stronę,tę gorszą
najeżoną coraz wiekszymi trudnościami,lękami,stresami,ktore towarzyszą
nam,,,aż do śmierci.Lęk o dzieci nie opuszcza nas nigdy.To trzeba mieć dużo szczęścia,by tych
stresow i niepokojow doznać jak najmniej.
A w ogole :DZIECI TO INTERES,,,na zdechłą kobyłę.
Chlapu chlapu chlastu chlastu,
OdpowiedzUsuńnie mam rączek jedenastu,
ale mam dwie rączki małe
do roboty doskonałe - ?
Nabroiły te rączki pewnie niejeden raz...
Dłonie zawsze w takim niewinnym geście,
a paluszki sprawnie i szybko wykręcają, przekręcają, ciapią...
Brzdąc najsłodszy umorusany...
Nóżki, czasem nibynóżki, czasem niby się plączą, ale najczęściej zwiewają w mgnieniuoka spuszczone z oka...
O 5.oo rano same stópki zwieszają się z łóżeczka i cichy głosik potrafi słodko pytać:
A kiedy pójdziemy na sanki? I tłumacz się przez następne godziny, że to słońce nie chce wcześniej wstawać.
A kiedy pójdziemy na huśtawki?
Zawód ojciec powinien zostać objęty specjalnym programem ochronnym, społecznym i politycznym.
Nie ma nic piękniejszego od spotkania małego chłopca z drugim małym chłopcem, tym, który śpi w tacie, po kociemu zwinięty w kłębek i czeka na przebudzenie i zaproszenie do wspólnej zabawy. Pokłon ojcom ciotka G.
Jestem matką dwóch dorosłych córek .Od pierwszych dni ich życia jestem z nimi.Bardzo przeżywałam wszystkie choroby wieku niemowlęcego a pech chciał ,że jedna wyzdrowiała ,to druga zaczęła chorować.W przedszkolu też łapały różne choroby .Trochę mi było lżej jak poszły do szkoły ,ponieważ były uczennicami w mojej klasie.Potem wybierałyśmy szkołę średnią ,potem studia.Ze znalezieniem pracy też nie bylo łatwo.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDzieci dzielą się na czyste i szczęśliwe.
OdpowiedzUsuńKałużyści.
Już od rana na podwórzu
wśród patyków i wśród liści
przycupnęli nad kałużą
pracowici kałużyści.
Wygrzebują brud z kałuży,
niech kałuża będzie czysta !
Pełne ręce ma roboty
każdy dobry kałużysta !
Rękawiczką i chusteczką
dwóch błocistów chodnik czyści.
Obrzucają się szyszkami
bardzo dzielni szyszkowiści.
Dwie kocistki pod ławeczką
cukierkami karmią kota…
Świątek, piątek czy niedziela
na podwórku wre robota !
Danuta Wawiłow
P.S.jako typowa blondynka,odwrotnie napisałam sekwencję o szczęśliwych dzieciach.
Nie udało się zrobić korekty,przynajmniej ja nie potrafiłam,musiałam więc usunąć posta.
Nie wiem z jakiego powodu nie napisałam wszystkiego o moich kochanych córach,chyba ktoś przyszedł i przerwałam pracę twórczą .
OdpowiedzUsuńDziś One mają swoje rodziny,swoje domy,obowiązki.Nie ma dnia żeby nie zapytały ,co tam mamo u ciebie ?Jeśli im po drodze ,wstępują do domu ,który jak twierdzą jest domem rodzinnym
Po odejściu Ojca moje dziewczyny są mocną podporą.Mogę zawsze na nie liczyć . To dodaje siły.B.S
Gdybym gdzieś teraz spotkała takiego ślicznego, umorusanego maluszka,to nie bacząc na jego wygląd mocno bym go wyściskałai wycałowała .
OdpowiedzUsuńBasia.