środa, 10 lutego 2010

Potem pod górę

Kiedyś zapukało do mnie dwóch panów. To byli jacyś ewangeliczni chrześcijanie, u których istnieje nakaz nawracania innych. Zwykle dziękuję w takich przypadkach, bo marny ze mnie katolik i co komu po takiej zdobyczy. Zanim jednak zdążyłem zamknąć drzwi, ten starszy użył argumentu z gatunku ostatecznych.
- Ale przecież pan nie zaprzeczy, że świat zmierza w złym kierunku.
Nie lubię katastrofizmu oraz demagogii i odpowiedziałem żywo.
- Zaprzeczę. Jest mniej niż kiedykolwiek wojen, zbrodniarze międzynarodowi są karani, a obszary głodu są coraz mniejsze. I ludzie są wrażliwsi na los innych.
- Ale nie wszędzie.
- To prawda, ale jesteśmy tutaj i tutaj tak jest. Ja zawsze myślałem, że chrześcijanie są od głoszenia dobrej nowiny, a nie od straszenia.
Młodszy słuchał mnie z rosnącym zaciekawieniem, lecz starszy odciągnął go i grzecznie podziękował.

Opowiadałem tę historyjkę z pewną dumą, ale kiedy wczoraj zobaczyłem ten naiwny plakat sprzed stu lat (warto go obejrzeć w powiększeniu), zastanowiłem się czy miałem rację. Postuluje on protestancką ascezę, która wymaga wstrzemięźliwości, samokontroli i skromności, a przede wszystkim pracowitości i wyrzeczenia się rozpasania.

Pomyślałem, że choć rzeczywiście jest mniej wojen i chyba też głodu, to bardzo trudno dziś o taki etos. Praca przestała być sposobem wielbienia Boga i służy jedynie zdobywaniu pieniędzy. Wprawdzie często tylko po to, żeby żyć, ale i często służą one dostarczaniu przyjemności. Bo ludzie chcą więcej i więcej. Cały system ekonomiczny oparty jest na założeniu, że popyt rośnie. A środowisko? A ziemia? Co z nią? Co z nami?

Niestety, nie dysponujemy aktualnymi danymi i nie wiemy jaki odsetek jest po śmierci zbawiony, a jaki potępiony, a przede wszystkim czy wielbłąd przechodzi przez ucho igielne i czy pytają go ile nabrudził.

Nie jestem taki święty, jak można by sądzić po tym pisaniu. Jeśli chciałbym wskazać moje miejsce na obrazku to po prawej stronie niestety. Najchętniej przy stole, jeśli można, to obok pani w złocistej sukni. Pocieszam się, że niedaleko jest rozwidlenie dróg, że zawsze zdążę przeprosić towarzystwo, wstać od stołu i lekkim kłusem wziąć murek. A potem? Nie ma innej drogi. Potem pod górę!

18 komentarzy:

  1. Czymże cyklista zasłużył na potępienie? Troszkę mnie to zaniepokoiło.

    OdpowiedzUsuń
  2. Musi coś w tym być, ale ja nie mogę się doczekać zejścia śniegów, żeby napompować opony i pogrzeszyć trochę.

    OdpowiedzUsuń
  3. A w teologii pod górkę znaczy - już z górki!
    O duszę cyklisty jestem spokojna, skoro nawet rogaty ma być zbawiony...
    Byle do wiosny?
    Ach, żeby westchnąć:
    Nie pytay, kędy hoże dziewki
    Idą stąd y na iakie brzegi,
    Iżbyś nie wspomniał tey przyśpiewki.
    Ach, gdzie są niegdysieysze śniegi!(F.Villon)

    OdpowiedzUsuń
  4. Autor odważniejszy - nawraca (nie powiem "puka") w pojedynkę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem, czy to by coś pomogło, ale moja Matka stosowała na wszystko kalcypirynę, bo nie miała niczego innego.

    Pamiętam w latach sześćdziesiątych takie dni na Lelechowskiej, kiedy nie było prądu, chleba i cukru. Nie przypominam, sobie, żeby kiedykolwiek brakowało kalcypiryny. Miałem już 23 lata, a nadal otwierałem usta i przyjmowałem od Matki machinalnie kalcypirynę, przez sen.

    Kiedy po ślubie moja Ewa zasnęła na Boernerowie i coś zaczęła mruczeć, usłyszałem, głos jakby zza sceny
    - Daj jej kalcypirynę!
    Do dzisiaj mi to wypomina.

    A przecież wcześniej o mało nie wykończyłem kalcypiryną Ciotki Władki. Ciotka była chyba uczulona, twarz jej tak spuchła, jakby przekręciła się w poprzek. Przeraziłem się rano, gdy stanęła nad moim łóżkiem i zaczęła lamentować
    - Co o ś ty y ze ę mną zro o bił.

    Nie mam pojęcia, czy wystarczą dobre intencje? Nie wiem, co będzie ze mną po smierci?

    kowarski

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jest nadzieja! W przekroczeniu murku pomagają sobie pary: u samej góry kobieta mężczyźnie, a trochę niżej mężczyzna kobiecie. Bo zaprawdę jest tak, jak pisze współczesny katolicki teolog:
    „Zakochać się” jest łatwo, wystarczy do tego tylko kilka sprzyjających okoliczności. Z prawdziwą miłością jest inaczej. Jest ona czymś bezwarunkowym, od niczego niezależnym i mającym na uwadze wyłącznie życie kogoś drugiego. Jeżeli zdarzy nam się doświadczyć czegoś podobnego, niezależnie od tego w jak zaskakujących i odbiegających od powszechnych oczekiwań warunkach, możemy być pewni, że ogarnęła nas miłość samego Boga.
    Kochaj i rób co chcesz, jak zaleca św. Augustyn.

    OdpowiedzUsuń
  8. Iż umieram dla Ciebie z miłości, piękna Markizo, Twoje piękne oczy sprawiły.

    OdpowiedzUsuń
  9. To zastanawiające ale odwiedzajacy nas nawracający, ja jakoś dziwnie widuję raczej starszawe panie, nie kuszą nas obrazami raju. Może brakuje nam protestantów z ich czytelną jasnością i prostotą przekazu. Mass media w przerysowywaniu obrazów sztana zagubiły jego konieczną niedookreśloność, szatan musi być na bierząco, ze współczesnymi realizacjami żeby nie wywołac w nas wybuchu śmiechu przy jakiejś starodawnej torturze. Można sobie wyobrazić że skłonni bylibysmy parsknąć śmiechem, odwrócić sie na pięcie i wyjść z piekła, będąc pewnym że to nowy reality show. Jakby nie patrzeć na dole jest ciekawiej dlaczego zatem mielibyśmy zmierzyć sie z drogą pod górę, która nie zapowiada tego co nas oczekuje. Czy zbliżając się do raju nie powinniśmy odczuwać jego pożądania? Na plakacie Jerzego im wyżej i blizej tym puściej i jakby "nie dla nas". Ciekawe czy tam u wrót bezmała Pan odciąga Panią czy Pani wciąga Pana? W sumie nie odeszliśmy daleko od Boschowskiego "Wozu z sianem". Jakoś późno, może by tak jednak skusić się na kalcypirynkę, czy dziś też pozwala się wyluzować?

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozmawiałem z kobietą, która tak jak niektórzy fani Slowobrazu, rozszyfrowała nickname pana P21 jako P.rok 1921.

    I zważywszy na ten rocznik podziwiała Jego życie uczuciowe i mnie dawała Go za przykład.

    kowarski

    OdpowiedzUsuń
  11. Dzisiejszy plakat ,jako żywo przypomina mi film Stanisława Różewcza "Piekło i Niebo".
    Obejrzałam film po raz pierwszy jako mała dziewczynka i mimo wyrzutów sumienia,które do dziasiaj pamiętam ,zdecydowanie bardziej podobało mi się piekło.
    Nastrój ,muzyczka-to działało na wyobrażnię.

    http://www.youtube.com/watch?v=-T7PoYBmd4o&feature=related

    OdpowiedzUsuń
  12. Gadajcie co chcecie, a miłość jest i tak nieśmiertelna i jest to jedyny doświadczany przez wszystkich rodzaj nieśmiertelności - mówię tu o wszystkich rodzajach miłości: do matki, ojca, kobiety itd.
    Posłuchajcie Okudżawy:
    http://www.filestube.com/5379e3eb92909c3003ea/details.html

    OdpowiedzUsuń
  13. Wierzę w zbawienie głoszone przez ks.Wacława Hryniewicza. W raj, w którym słychać muzykę, a tańczyć można bez kursu salsy i samby, gdzie każda żałoba zamienia się w taniec.
    Trudniej uwierzyć mi w moc kalcypiryny, czy asprocolu, bez którego nie rusza się nigdzie mój brat. Na lot samolotem, na temperaturę i ukraińską chrypę - asprocol.
    Wierzę w moc aspiryny i miłości od pierwszego wejrzenia.

    OdpowiedzUsuń
  14. Niedługo spotkamy się znowu
    tym razem
    bez dyplomów naukowych
    bez wynalazków i gazet
    bez dowodów na istnienie Boga
    bez kwitów
    bez programów i ziemskiej glorii

    po drugiej stronie życia
    po drugiej,ciemnej stronie serca
    po drugiej stronie teorii

    ks.Jan Twardowski-ok.1962
    S.B

    OdpowiedzUsuń
  15. A ja mam nadzieję, że najpóźniej jak to jest możliwe i tylko wtedy, kiedy będzie to bardzo konieczne.

    Tymczasem zapraszam do stołu. Jest jeszcze trochę wina i nie wszystko odśpiewaliśmy.

    OdpowiedzUsuń
  16. Na cały ból świata - kalcypiryna!
    Tak kiedyś matka uczuła syna.
    Kochana mamo, ile jej trzeba,
    By prostą drogą zdążać do Nieba?

    OdpowiedzUsuń
  17. "Jest nadzieja! W przekroczeniu murku pomagają sobie pary: u samej góry kobieta mężczyźnie, a trochę niżej mężczyzna kobiecie."
    Z tym pomaganiem to nie taka ewidentna sprawa ! Czy oni sobie aby pomagaja w wejsciu na dobra droge, a nie czasem jedno przeciaga drugiego na złą ?

    A co do nickname'a P.21, czy nie jest to kodowana odpowiedz dla J.23 ?

    OdpowiedzUsuń
  18. Do P21
    Augustyn nie powiedział - kochaj i rób co chcesz, tylko - kochaj Boga i rób co chcesz.
    - Kochaj i rób co chcesz - to manipulacja.

    OdpowiedzUsuń

 
blogi