Była rzeczywistą “panną madonną, legendą tych lat”. Dawała niezwykłe poczucie wspólnoty, wiodła na niemożliwe dziś manowce i pozwalała na przygody, na wspomnienie których plecy się pocą na samym dole.
Zabrała wielu, w tym dwóch najbliższych przyjaciół, ale mnie oszczędziła. Może dlatego, że nigdy sam, nigdy z byle kim, zawsze z kimś bliskim. Po to, żeby zrozumieć, ogarnąć, unieść i odrzucić. Omówić, postanowić i zapomnieć.
Właściwie podła była, bo ośmieszała. Odbierała samokrytycyzm i pozwalała wypływać na ocean megalomanii. Szeptała, że jesteś najmądrzejszy i najprzystojniejszy i tak na pewno myśli ta kobieta i tamta pod oknem co milczy też.
Strasznie się trzeba było wstydzić następnego dnia. Słychać krew co w uszach szumi i dudnią słowa niemądre.
Na wytłumaczenie mam, że ciężkie warunki do życia były. Ten brak mieszkań. Ten rząd, co się sam wybierał. Ta partia wiecznie walcząca o dalszy postęp. Te gęste od dymu i zaparowane knajpy. Wilgotne ławki w parku i wystające płyty chodnikowe. Te dziewczyny z gęstym makijażem i w bezczelnie białych kozaczkach. Naprawdę, fatalnie było.
Teraz to nawet jest lepsza. Tak mocno nie wstrząsa i daje tego kopa, ale jakoś nie lecisz, nie płyniesz. Tylko się męczysz. Może przez to powietrze, że ma mniej tlenu, a może jedzenie inne? Nic już nie jest jak było.
środa, 16 marca 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Spowiedź dziecięcia wieku.
OdpowiedzUsuńKościół Sw. Wojciecha na Wolskiej. Wieża wysoka, strzelista spoglądała z góry na lata płynące raz szybciej, to znów senniej. Wrzesień 44 owiał wieżę dymem, ale widziała sznur wypędzanych, poturbowanych Warszawiaków. Widziała mego 20. letniego Ojca, który z młodszym o rok bratem i wielu innymi zostali zapędzeni w podziemia Wojciecha. Brat chory, słaby - trzeba wyjść na zewnątrz, trzeba wyjść.. Wyszli w zasięg karabinu na 10 minut - kosztowało to zaledwie zegarek po Dziadku, brat złapał nowy oddech. Próbują powrotu, dostają kopniaki i lądują, bez przyjaciół pod głównym ołtarzem - na górze. Za kilka godzin, w nocy budzą ich hałasy i krzyki, ciemno... słychać serie..Rano okazuje się, że wszyscy z podziemia zostali wyprowadzeni i rozstrzelani naprzeciw Wojciecha. Długo później, w drodze do szkoły na Bema mijałam wielki drewniany krzyż...
OdpowiedzUsuńNowe mieszkanie z dużymi okami na wieżę Wojciecha i mój Ojciec sięgający po butelkę z fotografii, stojący w świetle okna, zapatrzony w zegar na wieży - milczy, dolewa z butelki z czerwona kartką.
Ratunek i paszport do kolejnego dnia życia w Warszawie w latach 50-60 ? Sporo się wtedy piło.
Przyjaciółka ?
HANNA
Wódka-czarodziejka
OdpowiedzUsuńDotknięciem magicznej piosenki
Głupiemu na wzgórzu dawała wiedzę wszechświata,
Pieskie życie na jawie przemieniała w Sen psa,
A lęk istnienia - w egzystencjalną odwagę Piechoty.
No, nie szło jej unikać.
Jędza w kostiumie czarodziejski,tak.
OdpowiedzUsuńPozwalała stawać się niewidocznym,
anonimowym, a kiedy odchodzi zabiera duszę,
pozostawiając marionetkę czasami wzruszającą
i na tyle samo tragiczną.
Fatamorgana nieistniejących światów.
Ma zniknąć ze stacji benzynowych, ale jej status ekonomiczny nie unicestwi "uroku" znieczulenia na wszystkie niedostatki, również obecnego świata.
Prędzej człowiek doleci do Słońca,
Prędzej zmądrzeje głupi,
niż przestaną ją pędzić.
Nie da się jej
po gombrowiczowsku upupić.
http://www.youtube.com/watch?v=lQSnTNZ_s4w
Moskwa-Pietuszki wg Wieniedikta Jerofiejewa - Teatr M.I.S.T.
gm
Nie będziesz Ty, to będzie inna. Człowiek, a może i każde zwierzę, potrzebuje endorfin (http://pl.wikipedia.org/wiki/Endorfiny). Ich źródłem może być wódka i parę innych substancji, a także... seks i zakochanie. Grochowiak się zapił, ale czy byłby Grochowiakiem bez wódki? Pić, albo nie pić, o to jest pytanie.
OdpowiedzUsuńZnam kilka innych źródeł,
OdpowiedzUsuńale dojście do wodopoju strzeżone.
gm
Źródło nieognistej wody życia znajduje się daleko: Cohen skończywszy 62 lata udał się do hinduskiego aszramu, gdzie spędził ponad dwa lata. Pomogło - dowodem dalsza twórczość, ale kto się odważy w takim wieku na podobną podróż do wnętrza osobowości?
OdpowiedzUsuńZnam takich, co przyjeżdżają do Krakowa i stają na Wawelu, by odzyskać moc.
OdpowiedzUsuńNa Smoka!
gm
W Polske idziemy...
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=AA0kjqAuUwg
tak latwo o tlumaczenia, wytlumaczenia...
Z mózgiem (mieszkankiem naszej osobowości) jest podobnie jak z komputerem - warto go od czasu zresetować. Codzienne resetowanie kończy się utratą danych, haseł i linków (nazywa się to chorobą Korsakowa, czy jakoś tak).
OdpowiedzUsuńO jej, miało być "od czasu do czasu" - czyżbym w zespole Korsakowa grał na pierwszym bębnie?!
OdpowiedzUsuńOna i seks
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPiotrze, powiększyć sie nie da, ale mam tę gazetę przed sobą. To “Trybuna Ludu” z 12 kwietnia 1962 r. Kupilem ja na Allegro, bo pamiętam ten dzień (lot Gagarina). Oto niektóre teatry:
OdpowiedzUsuńPolski - Pożądanie w cieniu wiązów
Narodowy - Wieczór trzech króli
Ateneum - Kram z piosenkami
Rozmaitości - Żeglarz
Powszechny - Przyjaciel wesołego diabła
Ludowy - Balladyna
Kin bylo aż 64. Z bardziej znanych i z bardziej znanego repertuaru
Moskwa - Mąż swojej żony
Muranów- Księga dżungli
Cydatela - Niewinni czarodzieje
Kino Dobrych Filmów “Wiedza” - Bohaterowie są zmęczeni
W TVP tylko jeden program i między 17.25 a 21.30 osiem pozycji, m.in:
17.55 - Przygody Sir Lancelota
20 - Szykamy (? nie wiem błąd czy po czesku) piosenki codziennego dnia - program rozrywkowy z Pragi
21.30 - “Klaps” - magazyn filmowy
-----------------------
Dziękuję Wszystkim za życzenia urodzinowe. Przy tej okazji podejmuję zobowiązanie (cytuję za Trybuną): “Sprostać palącym potrzebom dnia codziennego i pracować z myślą o jutrze”.
Ale od jutra jednak, bo dziś jeszcze pogrążę się w nikczemnej dekadencji, zapewne z niemałym udziałem podłej czarodziejki.
Jerzy,
OdpowiedzUsuńDrogi Solenizancie
z okazji urodzin życzę Ci wszelkiej pomyślności
w życiu osobistym, rodzinnym, zawodowym i artystycznym.
Janusz Kostynowicz
XVIL
przyjaciel to ktoś kto przychodzi
do twojego domu z pakunkiem książek
i nie dba o nic a najmniej
o siebie kiedy go zagadnąć o zdrowie
przyjaciel to ktoś kto o nieoznaczonej
porze przychodzi do twojego domu
i nie zostawia cię z pakunkiem pięciu
sześciu książek lecz pięknie
opowiada gdzie był i u czyjego grobu po raz
pierwszy dowiedział się prawdy o sobie
Eugeniusz Tkaczyszyn - Dycki
z tomu „Piosenka o zależnościach i uzależnieniach”
Biuro Literackie, Wrocław 2009
Dawno nie zaglądałam,
OdpowiedzUsuńwięc chociaż spóżnione,
to niemniej serdeczne,
Życzenia Szanowny Jubilacie.
Taką butelkę jak na zdjęciu pamiętam z dzieciństwa.
Były też chyba z niebieską kartką?
Jakaż to różnica była?
W Leśnej Podkowie, przy ulicy Bukowej był sklep monopolowy.
Zacznijcie oglądać od 2.43
http://www.youtube.com/watch?v=Tm4U8cNzOHw&feature=related