Sprawiedliwości nie ma, bo choć sam byłem synem marnotrawnym, zamiast być pokaranym, dziecko mam pełne cnót i talentów. W dodatku kochane.
Były, były życia zakręty, drogim Rodzicom niejedną łzę i siwy włos przysporzyłem, bo w tamtych czasach ludzie bywali konkretni i prostolinijni. Młodsze rodzeństwo szło prostą drogą: brat jest lekarzem, siostra bankowcem. Ja rozpoczynałem studia na cybernetyce i po 10 latach skończyłem polonistykę. W dodatku niby artysta, a długi czas tzw. prywatna inicjatywa i teraz na swoim. Zawsze w rozkroku, na pograniczu świata konkretu i krainy marzeń. W żadnym nie zadomowiony i niczego pewny. “Właściwie to nie wiem, czym ty się naprawdę zajmujesz” - mawiała Mama. Rzeczywiście, jakaś reklama, jakieś usługi wydawnicze i graficzne, niby agencja reklamowa, ale bez tych wszystkich accountów i copywriterów, niepoważne jakieś.
Rano kiedy chodzę z psem i tropimy słońce: miedzy drzewami, w kielichach kwiatów, na lądzie, w powietrzu i na wodzie, mam nastawienie absolutnie poważne. Robię to wszystko z pieczołowitością, której coraz bardziej mi brak w życiu zawodowym. Już chyba nie stoję w rozkroku. Chyba leżę. Jak chociażby dzisiaj w ogrodzie. Takiego zobaczyli mnie sąsiedzi spacerujący osiedlową uliczką. Zaintrygował ich odgłos aparatu, spojrzeli za płot, a tam ja polegiwałem pod niepozornym żółtym szafrankiem.
Wcześniej byłem nad stawem i starałem się zrobić zdjęcie ponad latającą mewą. Jak? Nie powiem, bo profesjonalistów obowiązuje tajemnica zawodowa. Podziwiajcie tylko jak cichym i doskonałym schodzi lotem.
Pomyślałem, że właśnie od tego jestem, to jest mój zawód prawdziwy, choć bezpłatny i bezinteresowny: tropić słońce, ptaki i rośliny. Pisać o tym i cieszyć się razem z tymi, którzy przychodzą to oglądać i czytać.
Późno, bo późno, ale już wiem, kim zostać chcę. Gdybym umiał śpiewać, zaśpiewałbym o tym Rodzicom. Zaśpiewajcie, proszę, za mnie. Razem z Georgesem Brassensem i Patachou (piosenka z roku 1953). Śpiewać proszę dopiero jak skończy Brassens, w drugim wejściu Madame P. - gdzieś około 1:29.
Mamo, Tato, nie, już nie martwcie się
Mamo, Tato ja wiem kim zostać chcę
patrzyłbym jak jak rośnie kwiat
słońca złoty klin
patrzyłbym, jak lata ptak
ja razem z nim
Mamo, Tato wiem, wiem, że późno już
Mamo, Tato, koniec życiowych burz
to poważne bardzo jest
tym razem żadna gra
Maman, Papa, Maman, Papa.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWczoraj przyjaciółka mająca kłopoty ze swoja tożsamością przeczytała mi swój zyciorys - w wielu miejscach widziałam siebie,dzisiaj przeczytałam Twoje słowa - też widziałam siebie,kim ja jestem?
OdpowiedzUsuńMyśle,ze jednak sobą,tylko czasami myślę i czuję podobnie jak Gośka,a czasami jak Ty.
"Cale szczescie, ze wszystkie mazenia dzieciece, dotyczace zawodow, sie NIE spelnieja ! Inaczej caly swiat bylby wielkim boiskiem footbolowym otoczonym samochodami strazy pozarnej" Christophe Alêveque
OdpowiedzUsuń