Wczoraj minęło pięć lat od śmierci Michała. Mam poczucie, że jego ślad zanika. Także dosłownie. To była ostatnia chwila, żeby na grobie napisać, że tam leży. Z udziałem rodziny i paru przyjaciół udało się. Jeden z nich, znany tu Kowarski, napisał parę dni temu:
Jerzy,kilka godzin straciłem, żeglując po Internecie i niewiele znalazłem. Tylko tytuły jego recenzji z Nowych Książek, nazwisko na liście absolwentów dawnej szkoły, powieść "Małecki" na Allegro za pięć złotych, wzmianka Masłonia o "Warszawskiej Atlantydzie".Ktoś wspomina, że zawdzięcza Michałowi Łukaszewiczowi początek kariery, ale tak tęskni za dawnym światem, że pisze niewesoło:„zdałem sobie sprawę, że w zasadzie pism, w których regularnie publikowałem już prawie nie ma. Tak samo jak ludzi pióra, którym zawdzięczam, że pomogli mi zaistnieć w literaturze. Dosłownie apel poległych pisarzy i periodyków literackich, w których bywałem obecny (…) Michał Łukaszewicz, który mnie odkrywał najpierw dla Nowych Książek, a potem Literatury, nie żyje od roku 2006. Podobnie cała redakcja już nie istnieje. Tak samo jak nie ma Poezji, Miesięcznika Literackiego, warszawskiej Kultury, czy starej Res Publiki, gdzie jeszcze pod koniec lat 80-tych udało mi się zamieszczać swoje utwory (…). Ten świat już coraz mniej do mnie należy. Tęsknie za światem, który odchodzi na moich oczach”.Ryszard Częstochowski „Świat który odchodzi czyli list do wszystkich” Bydgoszcz, luty 2009Czy ktoś tu słyszał o poecie Michale Łukaszewiczu? Poeta?, nie znają żadnego. Są inni Michałowie Łukaszewiczowie, prawdziwe paniska: jest żeglarz morski, notariusz, protetyk, aptekarz i nawet psychiatra. Artysta, artysta? Był tu jeden taki - metaloplastyk z Orzesza.
Słyszano o dzielnym Michale Łukaszewiczu z Warszawy. Uczył się w Szkole Podchorążych w Modlinie. We wrześniu 1939 roku dowodził plutonem czołgów Vickers 121 Kompani Czołgów Lekkich. Zanim poległ 6 września pod Trzcianą zdążył przejść szlak bojowy, walcząc pod Naprawą, Kasiną Wielką i Wiśniową. Awansowany pośmiertnie na podporucznika. Czy to ten, na cześć którego rodzice nadali przyszłemu poecie imię Michał?
Oczywiście jest Michał Łukaszewicz na Facebooku. Miejmy nadzieję, że to ktoś inny, że nasz poeta nie otrzymuje ponagleń: "Witaj Michale, od pięciu lat nie zaglądałeś na nasze strony, w tym czasie, kiedy nie żyłeś, Twoi znajomi byli aktywni i wielu z nich czeka teraz na Twoją odpowiedź..."
W tym błędnym rejsie bez przychylnych wiatrów Słowobraz jest jedynym przyjaznym portem, gdzie na targu pełnym kwiatów i owoców wspominają jeszcze poetę Michała.
Byłem u bardzo już słabego Michała w Wielki Piątek. - Słyszysz biją dzwony na Starym Mieście, mówiłem. We wtorek zadzwonił Jerzy: -To już…
OdpowiedzUsuńMiron Białoszewski:
patrzę na Janka z rurą tlenową
zasypia
co to będzie?
jeszcze jeszcze
myślę
kiedy to będzie
przyjeżdżam
patrzę z rurą tlenową
zasypia
kiedy to będzie
jeszcze jeszcze
odjeżdżam na chwilę
wrócę jeszcze
pytam przez telefon
- co z Jankiem?
a to już
Piękniejszej nagrody już nie ma. Nie wiem, kim był, nie znam jego twórczości, ale dzięki słowom Przyjaciół Michała Łukaszewicza, wiem, że jest.Przedłużone życie.
OdpowiedzUsuńW Norwidzie zawsze ta struna, której dźwięk bliski memu sercu.
Mam rysunek Juliusza, który on w Egipcie rysował z natury, bo pejzaże zwłaszcza rysował wcale dobrze, ale przeciąłem pamiątkę tę na dwie części i jedną do albumu osoby z kraju przybyłej ofiarowałem, drugą zostawując sobie - aby sprawdziły się słowa w Beniowskim napisane, iż "prawą rękawiczkę twą zawieszą w muzeum jakim, a o straconą lewą będą skargi!..." - ironia bowiem taka nadobnie-bez-zjadliwa jako ironia Juliusza pośmiertnym bynajmniej wspomnieniom nie zawadza. Owszem, brzmi ona podobnie tym słowom, które Filip Macedoński przy budzeniu się powtarzać sobie kazał: "Królu! słońce już wschodzi, pomnij przez cały dzień, że śmiertelnikiem jesteś."
C.K.Norwid, Czarne kwiaty
Czuwajcie i świętujcie!
gm
Ślady zanikają, ale nie zgadzamy się na to. Michał patrzy na równe pismo swojego ojca:
OdpowiedzUsuń"to jakiś mizerny bloczek papieru, mam wrażenie, że co w rodzaju „bloku z makulatury”, jakie pojawiały się u nas u schyłku PRL-u. Jego zgrzebność i szarość, różne rodzaje wodnistego atramentu, doskonale pasują do czasu, kiedy ręka ojca pokrywała go literami – ładnymi, z pewną tendencją do kaligrafii.Dzisiaj z radością stwierdzam, że moje K, jest takie same jak jego K, w jego imieniu Konstanty. Jakby ojciec odzywał się w moim pisaniu i nie całkiem umarł. Ale może to także skutek mojej od najmłodszych lat wykazywanej podłości, bowiem podrabiałem podpis ojca na kartach mojego szkolnego dzienniczka, tając przed ojcem jego niezbyt miłą zawartość. Kiedy ojciec przejrzał go pewnego razu dość skrupulatnie, był zdumiony. Okłamałem go wtedy, że to ja tak poprawiałem jego zbyt cienko moim zdaniem stawiane litery. Czy to prawda, zapytał. A ja wplątałem się w jeszcze większą kabałę, bo zapewniłem, że prawda. I chociaż nie bardzo wierzył, to oddał mi w milczeniu dzienniczek uznając, że skoro tak powiedziałem, inaczej być nie może. Ojciec wierzył w moc danego słowa, w jakieś nobile verum, chociaż oczywistość mojego nadużycia raziła oczy."
List do uczniów Szkoły Podstawowej Stowarzyszenia Kultury I Edukacji - Okopowa
OdpowiedzUsuńmarzec 2006
Moi kochani !
Wyroki losu sprawiają, że nie będę już mógł z Wami pracować. Nasza szkoła była w moim życiu miejscem i zdarzeniem wyjątkowym. Dzięki niej lepiej poznałem siebie samego. Po strasznych trudach na początku, stałem się na swój sposób profesjonalistą. Moje bardzo autorskie zajęcia zawsze doładowywały mnie pozytywnie. Starałem się, kiedy było to możliwe, dać z siebie wszystko, bo jak coś się robi, trzeba to robić dobrze. Mam teraz satysfakcję, że zostanę w pamięci wielu osób, które uczyłem, a bodaj chyba bardziej wychowywałem
Żegnajcie
Michał Łukaszewicz