Ostatecznie nie potrafię jednak fotografować. W Paryżu zrobiłem ponad tysiąc zdjęć, ale tych, których bym się nie wstydził jest najwyżej dziesięć. Jeden procent - zatrważajace marnotrawstwo pamięci i deficyt talentu. Symptomatyczne, że połowa udanych, to postaci kobiet. Bo to symptom słabości osobniczej: mam do Nich słabość i fotografuję jak Je widzę, a widzę Je piękne.
Choćby ta rzeźba z galerii w arkadach placu Wogezów, sama w sobie kształtna, ale sfotografowana poprzez niedomknięte drzwi nabiera nowego artystycznego wyrazu. To taki semantyczny cudzysłów: zaznacza niebliskość, ale i intymną grzeszność, bo patrzenie z zewnątrz do środka jest podglądaniem.
Dzięki otoczeniu rzeźba staje się częścią samiostnego obrazu (koniecznie trzeba zdjęcie powiększyć). Walory malarskie tworzą: nieostry plan pierwszy, współgrające z postacią tło w bursztynowo-piwnym odcieniu, kontrastująca z nim modra rama drzwi, przypominająca niebieską stolarkę wysp greckich i wreszcie terakotowoczekoladowa Nieznajoma. Piękna i spoglądająca w dół, zamyślona.
Nie, nie jestem pewien, czy to wypalona glina. Przybliżam się do szklanego ekranu laptopa i na tle czekoladowej doskonałości dostrzegam niemłodą twarz, siwe oczy i takie same, mocno przerzedzone włosy.
- Boże, co ty wypisujesz. Zachwycasz się, nieledwie ślinisz, a spójrz, spójrz na siebie!
Tak, tylko ja jeden wiem, że to barwy maskujące waleczne serce, co nie zna zmarszczek.
Zanim rozpocząłem Słowobraz, zdarzało mi się (rzadko) napisać wiersz. To jeden z ostatnich:
* * *królowa mnie kochacałą noc w jej ramionachjak dziecko całowany
tyle lat czekałemi nie jestem szczęśliwy
w lustrzewidzęłeb osłasiwy
Tylko ludzie upierzeni ochronnie mogą pamiętać telewizyjne “Listy śpiewające” Agnieszki Osieckiej i Adama Sławińskiego. To był cykl przedstawień łączących słowo i muzykę. Piosenka pochodzi z pierwszego programu w roku 1963, ale to wykonanie jest ze spektaklu “Apetyt na czereśnie”, o dwojgu próbujących od siebie odejść i wracać (TVP 1975, autor: Agnieszka Osiecka, reż.: Romuald Szejd).
Mimo, że "Byle nie o miłości" znana jest z doskonałej interpretacji “Skaldów” oraz perfekcyjnej - Anny Marii Jopek, to nucenie Piotra Fronczewskiego i czystszej wokalnie Krystyny Sienkiewicz urzeka chropawą codziennością i prawdopodobieństwem.
że to nie straszne, kiedy idziesz z tamtą panią
i to nie dziwne, że ja innych chłopców znam
że nie pomoże na to diabeł ani anioł
że każdy z nas ma własny los, oddzielny plan
Tytania i Spodek to oczywiste skojarzenie, ale odkąd w młodości przeczytałem kongenialny przekład "Uczty głodu" Rimbauda dokonany przez Ważyka, daleki od oryginału (podziwiać należy odwagę translatora, który postawił na rymy dudniące dziecinną prostotą), osioł przestał być dla mnie tylko osłem:
OdpowiedzUsuńArthur Rimbaud
Uczta głodu
Anno, Anno poślę
Mój głód na twoim ośle.
Wrócił smutek z Paryża, jak nierozpakowana koszula. Twój wiersz w Słowobrazie - bezbronny, zwięzły, z urwanym rymem w poincie. Takie właśnie lubię, więc nie będę Cię Jerzy pocieszał.
OdpowiedzUsuńCzasem warto napisać z lekka niewydarzony wiersz, aby w zamian zostać zaszczyconym cytatem z Rimabauda i metaforą o smutku, co wraca z Paryża jak nierozpakowana koszula.
OdpowiedzUsuńOsiołku drobniutki
OdpowiedzUsuńIle głodów poniesiesz?
Zaprzesz kopytka czy pokłusujesz ?
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTak nas Muza poniosła,
OdpowiedzUsuńże szukamy ... osła!
Np. u Grochowiaka:
Męstwo! Przenigdy nie poleruj zbroi
Chcesz ładzić szyszak? Czesz piękne kobiety
Lub wodospady. Dla twojej podniety
Dość oślej szczęki. Na niej męstwo stoi.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOśmiornica
OdpowiedzUsuńATRAMENT swój ciska ku chmurom,
Gdy kocha, śmiertelnie rani,
Smakują jej ukochani,
Sam jestem tą bestią ponurą.
G.Apollinaire
Nie świętujmy zajączków
i nie oszukujmy osłów.
gm
Z refleksji nad przemijaniem Ezop się wyłonił. Za postaciami zwierząt kryją się ludzie, ale nie wiadomo, czy każdy mówi swoim głosem. Jedno jest pewne: smutny łeb osła nałożył sobie korespondent. Uparcie zaprzecza, że drobniutki jest lub oszukiwany.
OdpowiedzUsuńPrzerwijmy tę operę, bo zaczynają się nad nią unosić mydlane bańki. Dziś jeszcze kolejny wpis.
zanim Autor zaciągnął kurtynę
OdpowiedzUsuńkłaniały się na scenie
wszystkie zwierzęta
osioł zajączek kałamarnica
i mysz niewiele większa
od miłosnego wiersza
dla królewny
j kostynowicz
"Tuż po północy serce kradnie
Prosto z rąk ochłap bezprawnej ciszy.
Cicho sprawuje się, psoci dość ładnie -
Lubość ta nie da porównać się z niczym
Lubisz - nie lubisz, pojmiesz - nie ujmiesz,
Czemuż więc jak podrzutek drżysz?
Tuż po północy sece ucztuje,
Chwyciwszy w zęby srebrzystą mysz.
Osip Mandelsztam, "Poezje"
Zza kurtyny
OdpowiedzUsuńTo nic, że coś minęło,
że więcej się nie zdarzy,
że coraz krótsze noce,
koloratura marzeń.
To nic, że ścieżka zbiega
już coraz bardziej stromo,
na skróty idzie zegar,
plajtuje "ecce homo".
Ale my żyjemy jeszcze,
któreś z nas zostanie wieszczem,
a nadzieję rozwiesimy
ponad padającym deszczem.
Jeszcze nowe dni tygodnia,
gdy zbliżamy się do ognia,
gdy unosi nas w powietrze
górnolotna nasza lotnia.
Ale my żyjemy jeszcze,
patrzysz na mnie znowu grzesznie
i czereśnie się kołyszą,
słyszą, że żyjemy jeszcze...
To nic, że coś minęło,
że budzą nas o świcie
ci, którzy już odeszli
i inne mają życie.
To nic, że w kabarecie
przygasły światła wspomnień
i snują się bezdomni
poeci na tym świecie.
E. Lipska, Jeszcze my żyjemy,
w: Serca na rowerach, WL Kraków 2004
http://youtu.be/Anna Szałapak,,Ale my żyjemy jeszcze:annaupload:52NvL4h8Us8
gm
Ze sceny słychać jeszcze szept suflera:
OdpowiedzUsuńOdwagi, Duszo! niech Ci sił wystarczy,
By dźwignąć ciężar nieśmiertelnej tarczy.
Nasuń błyszczącą przyłbicę na oczy.
Wznieś miecz do boju, który już się toczy.
Spójrz: oto wojska, liczne i powabne,
Nad nimi wieją chorągwie jedwabne.
Jeżeli boskość jest twoją istotą,
niechaj zabłyśnie dzisiaj w boju - po to,
Aby pokazać, że gorliwej Duszy
Natura żadnym sposobem nie skruszy.
Andrew Marvell
Giermek
W półśnie zanurzony i w mrocznych rozmyślaniach usłyszałem cichy plusk w telefonie, że ktoś wpisał komentarz.
OdpowiedzUsuńCzytam i krystaliczna jasność Marvellowych słów podtrzymała nadzieję. Podniosła się dusza. Nie wiem czy boska, ale się podniosła.
Dziękuję Anonimowy, będę spał spokojny.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPatrzysz na moje piersi nieosłonięte, niemłode, ochrowo-wczorajsze.
OdpowiedzUsuńSoczewka twojego aparatu zawstydza mnie i każe kolana zacisnąć.
Ty głodny miłości szukasz nawet w mojej zastygłej starości.
J. Tuwim List do kobiety
OdpowiedzUsuńGdybym ja nie był poetą,
A pani nie była kobietą,
To znaczy: gdybym ja umiał
Bez obłąkania i szału
Dań składać pięknemu ciału
I takbym się wyżył, wyszumiał;
Gdybym mógł kochać bez mitu,
Bez natchnionego zachwytu,
Bez legendarnych przydatków,
Bez wahań, wzlotów, upadków,
Bez mistycznego pomostu,
Który prowadzi po prostu
Do pani (pardon!) pośladków;
Gdybym opuścić mógł z tonu
I nie zaznając katuszy
Dupie nie wmawiałbym duszy;
Gdybym z czułego szaleńca
Stał się buhajem bez ducha;
Miał znacznie mniej z oblubieńca,
A znacznie więcej z świntucha;
Pani zaś - ach! gdyby pani
Zostając przy swoich cudach
(Mówię o biodrach, o udach,
Piersiach i erotomanii,
O pani wprawie miłosnej,
O pani chuci radosnej,
O oczach - błękitnych kwiatkach –
O ustach - świeżych czereśniach -
O włosach - złocistych pieśniach -
I wzmiankowanych pośladkach),
Gdyby się pani zdobyła
Na jeszcze jedną zaletę:
Gdyby tak pani zabiła
Przewrotną w sobie kobietę,
Tę niebezpieczną panterkę,
Tę chytrą, wieczną heterkę,
To głupie, fałszywe zwierzę,
Co z każdym będzie się tarzać,
Rozkładac, tulić, obnażać,
Za wiersz czy pustą zabawę,
Za parę pończoch czy sławę,
Nawet - z miłości - powiedzmy,
Lecz w jakiś sposób bezecny,
Bo obliczony bezwiednie
W tak zwanej podświadomości
Na efekt cudzej zazdrości
Oraz korzyści powszednie;
O, gdyby pani umiała
Kochając najidealniej
Nie sądzić, że bez jej ciała
I "ekskluzywnej" sypialni
Byłbym stracony, zgubiony,
Chodziłbym błędny, strapiony,
I, że prócz pani na świecie
Na żadnej innej kobiecie
Nie znalazłbym tyle szczęścia
I takiej pełni posięścia,
I takiej upojnie - skwarnej
Rozkoszy (dość popularnej),
I że bez pani spojrzenia
Nie ma już dla mnie natchnienia,
I że bez pani rozkraczeń
W szał wpadnę chorych majaczeń!
Że bez przychylnych jej gestów
Zapadnę w nicość i próżnię,
I odtąd juz nie odróżnię
Chorejów od anapestów;
Gdyby się pani, powtarzam,
Zmieniła nieco w tym względzie,
A ja bym się nie rozmarzał
Przy seksualnym popędzie,
To stałaby się z nas para
Ach, najszczęśliwsza w Warszawie!
Może się pani postara?
Ja także trochę się wprawię.