poniedziałek, 13 czerwca 2011

Późny triumf

W dzisiejszej Gazecie Stołecznej rozmowa Beaty Keczkowskiej z Pawłem Duninem, wydawcą, autorem „Warszawy fantastycznej". Gazeta pisze:
Takiej książki o naszym mieście jeszcze nie było. „Warszawa fantastyczna” to leksykon wiedzy o wizjach naszego miasta w polskiej literaturze fantastycznej, od Juliana Ursyna Niemcewicza do dziś.
Dunin omówił blisko 200 książek, lecz „zaledwie koło 20 to wartościowa literatura”.  Na pytanie dziennikarki, która wizja Warszawy jest mu szczególnie bliska, autor odpowiada:
- Ta z "Warszawskiej Atlantydy” Michała Łukaszewicza. To wizja równoległych Warszaw, miasta podzielonego na oddzielone od siebie strefy – w jednej panuje postkomunizm, inna jest „azjatyckim tygrysem Wschodu”, sąsiednia to państwo klerykalne. Ta wizja bardzo bliska jest miastu, w którym żyjemy. Ono też jest podzielone. Najwięcej zmywarek i telewizorów plazmowych jest na Kabatach…
Późny to i pośmiertny triumf artysty. Ale taki bywa zwykle. Trzynaście lat temu Michał napisał w dzienniku:
22.II.1998
(…) Jak kula u nogi ciąży mi "Atlantyda". I to są właśnie skutki pisania, aspirowania, czekania na głosy i recenzje, które przecież trzeba wyprosić, wychodzić albo jak wszyscy normalni ludzie - załatwić. Na imieninach Mirki była dzisiaj Małgosia. Powiada, że nie może nic dla mnie zrobić w Gazecie, bo nie ma tam już znajomych itd. "W Gazecie jest bardzo trudno" - mówi. Wiemy, wiemy. Nie byłoby w tym dla mnie niczego frustrującego. Ale mają nakład pół miliona, specjalny dodatek o książkach i w ogóle ta Gazeta, to dzisiaj Wiadomości Literackie.
Dobrze jest być człowiekiem wolnym i nie pisać. A ja znów wlazłem w pułapkę na myszy. (…)
Jeśli chcesz być wolny, musisz być nikim!

3 komentarze:

  1. Najlepsze co można zrobić (w bardzo wielu sytuacjach) - to wrócić do początku. Początkiem naszego internetowego dialogowania była potrzeba podtrzymania przy życiu twórczości naszego wspólnego przyjaciela Michała, gdy on sam nagle nas opuścił. Powstało internetowe forum - Rekopisorium z kilkoma uwieczniającymi go wątkami (jeden z nich nazywa się po prostu Michał). Forum działa nadal, ale jego forma jest tak archaiczna (informatycznie), że odpowiada jedynie niektórym z zaprzyjaźnionych mastodontów - dla nich jeszcze lepszy byłby papier czerpany, na szczęście już wyczerpany (patrz ostatni numer Rękopisu). Michał był wielkim zwolennikiem nowoczesności. Ulubioną jego lekturą z czasów młodości była książka "Summa technologiae" Stanisława Lema. Nie bardzo czując Science fiction, a bardzo ceniąc Borgesa stał się prekursorem gatunku określanego dzisiaj mianem "fantasy". Najlepszą jego wydaną pozycją były, w moim przekonaniu, "Opowiadania lunarne" spełniające wszelkie kryteria tego gatunku. Książka fantasy "Warszawska Atlantyda" podąża tym tropem - w zamyśle jest kongenialna, ale w realizacji ma niewielkie braki (może Michał był zawiedziony odbiorem naprawdę wybitnych "Opowiadań Lunarnych" i nie doprowadził wielu wątków do końca). Dla mnie jest niezwykle ważna - na autorskim egzemplarzu przekazanym mojemu synowi, Michał napisał: "Alkowi, mojemu chrześniakowi - Achtus Stempułka".
    Piotr Prejbisz

    OdpowiedzUsuń
  2. Z okładki

    Michał Łukaszewicz (ur. 1948) jest autorem znanym i cenionym przez krytykę. Opublikował kilka tomów prozy - powieści i zbiorów opowiadań. Zawsze był pisarzem poszukującym nowych środków ekspresji, zadziwiającym bogactwem pomysłów. Tę stronę pisarstwa Łukaszewicza ujawnia również jego nowa powieść, "Warszawska Atlantyda". Akcja jej toczy się w roku 2005 - Apokalipsa Konwickiego już się dokonała - a po stołecznych ulicach, placach, cmentarzach i targowiskach snują się zdesperowani bohaterowie, przeżywając niezwykłe przygody. Konstruując misterną fabułę autor posługuje się elementami poetyki "powieści z kluczem". W efekcie buduje apokaliptyczną, a także groteskową i szyderczą wizję czekającej nas przyszłości.

    O walorach tej książki decydują zarówno zalety stylu autora, jak i poczucie humoru, a także umiejętność uchwycenia współczesnej warszawskiej atmosfery.

    Jan Tomkowski

    Państwowy Instytut Wydawniczy, 1997

    OdpowiedzUsuń
  3. Manuskrypt Michała zaczyna się tak:
    "W roku 2010, a może 2020, kiedy o "Solidarności" i PZPR mało już kto pamiętał, Warszawa została podzielona. Gdzie przebiegały nowe granice, wiedzieli tylko nieliczni. Kto znalazł się poza strefami podziałów, ten stawał przed nowym problemem: Dokąd iść, by nie zabłądzić, gdzie się kierować, by do domu trafić. Mieszkańcy Warszawy jakoś tam jeszcze materialnie wiązali koniec z końcem, ale niematerialnie... O, z tym już było znacznie gorzej! A przecież i sfera niematerialna jeść czasem woła, przecież i strefa niematerialna ma swoje potrzeby. Warszawa została podzielona!..."

    W pracach redakcyjnych, być może pod wpływem wydawcy, daty zamieniono na "2005, a może 2010" - i tak jest w książce. A to jednak Autor miał rację, bo dezintegracja rozpoczęła się w 2010 i dokładnie w tym roku zanikł ostateczny podział na Solidarność i PZPR.

    OdpowiedzUsuń

 
blogi