Nie uważała pszczoła i utknęła na zawsze, gdzieś pomiędzy purpurą, fioletem i ametystem. Jej koleżanki dawno śpią w ulu, a ona zostanie tu na zawsze, żeby sławić błogo czarowny świat barw.
Kwiat jest mój ulubiony (występowal tu raz i drugi). Nazywa się kosmos podwójnie pierzasty lub onętek. Lud nie bacząc na to, że roślinka pochodzi z Meksyku, nazywa ją niepoprawnie i słodko warszawianką.
Powszechnie wiadomo, że nie jestem święty. Wysłałem to zdjęcie do paru pań z przyrodniczą propozycją. Nie, nie obraziły się, bo wiedzą, że żartuję, a zdjęcie mnie obroni:
No bo gdybyś kiedyś chciała, to Ty mogłabyś być jak ten onętek, a ja jak ta pszczółka. Albo, jeśli lubisz, to odwrotnie. Psiakrew, nic lepszego nie wymyślę.
Zdjęcie piękne i dynamiczne. Dzięki za przypomnienie warszawianek. Też gdzieś pisałem w Słowobrazie,że to kwiaty mojego dzieciństwa. Chciałbym je dzisiaj mieć chociaż na balkonie.
OdpowiedzUsuńjk
- No cześć - i zaraz chwalę, że tak rozhajował te fiolety.
OdpowiedzUsuń- Ja je stłumiłem - odpowiada Jerzy
jk