Bliżej zaś, niedoperzów siostrzyczki, ćmy, rojemJam nie Zosia, ale poczułem go boleśnie na karku, a potem lewym uchem usłyszałem ten fałszywy półton. Wiedział komar, że z tej strony słyszę gorzej, chciał oblecieć i uderzyć prosto w czoło. Nie przypuszczał, że przyglądam się z bliska koronkowej robocie rozpiętej ponad płotem, między winoroślą a cherlawą akacją.
Wiją się, przywabione białym kobiet strojem,
Mianowicie przykrzą się Zosi, bijąc w lice
I w jasne oczki, które biorą za dwie świéce.
Na powietrzu owadów wielki krąg się zbiera,
Kręci się grając jako harmoniki sfera;
Ucho Zosi rozróżnia wśród tysiąca gwarów
Akord muszek i półton fałszywy komarów.
A. Mickiewicz, Pan Tadeusz. Ks.VIII, Zajazd
Pająk w ciągu sekundy przebiegł ze środka na obrzeże sieci, skrępował ofierze odnóża, a potem już metodycznie owijał ją obracając pod sobą czterema przednimi nogami.
Tak szybko - w latach 60. gdzieś na Mazurach - pakowała (i to nie używając nóg) Janina Przygoda, kierowniczka miejscowego GS-u. Ale to były śledzie z wdziękiem chluśnięte z beczki na gazetowy papier. Tu bądź co bądź istota żywa, opita gorącą krwią korespondenta.
Kiedy kokonik nadawał się do transportu, przeciągnął go (patrz bliżej) do środka sieci, żeby w razie czego biec w inne miejsce. Teraz owinął grubiej i przybliżył straszliwą paszczę…
Nie idzie mi z krajobrazem, architekturą i ludźmi, ale udają mi się zdjęcia makro, bo kocham ten mały światek i włażę, gdzie nikomu nie chciałoby się. Jak nigdzie widać tu fantazję, ale też staranność natury, niezwykłe zestawy barw i czystą poezję.
To świat w pigułce i tak jak wielki wstrząsający, bo przepełniony seksem oraz przemocą.
Znowu ten Pająk, pełen seksu i przemocy:
OdpowiedzUsuńPo winorośli - nocą - wspinają się pająki
Nuże podaj rękę druhu popatrzymy w okno
Gospodarz czy śpi - gospodyni czy młoda
Haiku-animaux, Stanisław Grochowiak
Kilkanaście lat temu, pewnego sierpniowego popołudnia, skryłam się przed żarem w poznańskim kinie. W tej martwej godzinie puszczali francuski eksperyment przyrodniczy pt. Mikrokosmos (Le peuple de l'herbe w reżyserii Claude Nuridsany, Marie Pérennou). Rzecz o jednym dniu z życia (i z poziomu) owadów. Rzecz wstrząsająca i hipnotyczna. Usnęłam głęboko.
OdpowiedzUsuń- - -
MissGaja
Mikrokosmos
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=76R2EKEnoJQ
Miałbym-że wybrać między snem hipnotycznym a wędrówką do rozświetlonego okna?
OdpowiedzUsuń- Nuże, podaj rękę druhu, popatrzmy czy!
Jerzy, chyba pamiętam ten sklep. Oparłeś lancę o kontuar w Giesie, gdy obwijali Ci śledzie w gazetę.
OdpowiedzUsuńByłeś zakochany, więc nawet nie zauważyłeś, że zadrukowali ją lirykami Grochowiaka.
DON KISZOT
Antoniemu Podsiadowi
Kiedy Don Kiszot wędrował przez świat...
Akacja - jabłoń - czarne wąsy w winie -
Wciąż świszczał za nim okrutny bat,
Mszczący się srogo na chudej oślinie.
Don Kiszot przebył wiele, wiele dróg...
Kobiety, dzbany, rude włosy nocą -
A Sanczo osła tłukł, tak jak mógł,
Osioł zaniemógł, a Pansa szedł boso.
I wtedy rycerz napotkał Ją
Biodra-księżyce, oczy-ostre piki...
Sanczo żarł kiszkę z bydlęcą krwią,
Oczyszczał gnaty zagiętym nożykiem.
I wreszcie rycerz obumarł. Klap!...
Trumna i wieńce. Świece do nieba,
A Pansa spłodził szesnaście bab,
Pięciu chłopaków do tego, co trzeba.
I ten, co domy - i ten, co cię wiezie,
I ta, co idąc - nie idzie, a tańczy -
I nawet w sklepie obwiną ci śledzie
W moje liryki - wnuka Sanczo Pansy.
Stanisław Grochowiak, z tomu Ballada rycerska, 1956
------
janusz kostynowicz
Tak, to jest poezja...
OdpowiedzUsuńZachwyciłem się tym wierszem, kiedy tylko dojrzałem, żeby się zachwycić. Michał miał "Wiersze wybrane" Grochowiaka ("Czytelnik") i z nich piliśmy jak z krystalicznego źródła.
Dla mnie ta książka była jak brewiarz, a Michał od zachwytu szybko przeszedł do własnego pisania i w jakimś geście z jednej strony przyjaźni, z drugiej lekkiego dystansu do S.G. podarował mi ten tom.
Mam ją jeszcze. Już przed dziesiątkami lat straciła najpierw skrzydełka obwoluty, a potem całe okładki. Wyliniała, pokapana woskiem, poplamiona czerwonym winem, a bodaj i szminką już nie stoi, ale leży na półce i zażywa emerytury - moja stara eks-szkapa. Książkowy Rosynant.
Nad wodą wielką i czystą, jak się rozmarzał Wojtek, na brzegu Żekalejtów (na mapie było Je.Kalejty) Jerzy i Michał recytują:
OdpowiedzUsuńPodaj mi rączkę, trumienko. Konik
Wędzidło gryzie, chrapami świszcze.
Już stangret wciska czaszkę na piszczel,
Dziurawą trąbkę bierze do dłoni.
A więc ruszymy na jednym kole,
Pod poszarpanym w nic baldachimem,
Ale wesoło! Mam mandolinę,
Z której wygnamy oślepłe mole.
He, he, trumienko, gdzieś jest cmentarzyk,
Gdzie przykucniemy z wielką ochotą,
Żeby przykryci spierzchłą kapotą
Bardzo intymnie sobie pogwarzyć.
Mysz nas nawiedzi, przyfrunie sowa,
Szakal przyczłapie z obwisłą szczęką,
Kornik zacyka do drzwi tak cienko,
Jakby żałował czegoś, trumienko,
Jakby żałował...
Jerzy cieniuje ostatnie Jakby żałował... Ogień przygasa, alkohol dopala...
Była i jest poezja wielka i czysta.
Tak było.
OdpowiedzUsuńNapisałem o tym wierszu w poscie Poczciwa Muza.
">Menuet< stał się dla nas z Michałem poetyckim zawołaniem, hejnałem z dziurawej trąbki. Ruszaliśmy potem w straceńczy tan. Strach jest o tym dziś czytać w jego dziennikach, ale my, odurzeni młodością, nie baliśmy się niczego."
To był nie tylko zachwyt poezją, ale wiara, że otwierające się przed nami życie spełni wszystkie marzenia.
"Potem Burns pozbierał wiosła i śniła się zima. Na długie lata oddaliłem się od poezji czytanej, choć od tego sposobu przeżywania świata nigdy."
Wrócić do poezji.
OdpowiedzUsuńjk