To kacza młodzież z tegorocznych, wcześniejszych lęgów. Rodzice już się nimi nie opiekują, więc różnopłciowa gromadka wałkoni się przy brzegu lub żeruje leniwie. Kiedy jadę groblą, krzyżówki zsuwają się z pomostu i podpływają.
Są bardzo ufne. Za bardzo. W zeszłym roku niemal oswoiłem całe stadko. Potem nagle znikło, a które pozostały, nie podpływały bliżej niż na dziesięć metrów. Na grobli pojawiły się ociosane solidne gałęzie z wierzby. Łamałem je. To sprawka bezdomnych, nocujących w sąsiednich ruinach, którzy na co dzień zarabiają na parkingu pobliskiego Auchaun. (Źle im byłoby, gdybym kiedyś przy tym polowaniu ich spotkał. A i ze mną nie byłoby dobrze.)
Krzyżówki podpływają, ale ja dopiero jadę do sklepiku na Geodetów. Tam kupuję gazetę i kajzerkę. Potem rzucam ją po kawałeczku, możliwie sprawiedliwe. Zabawnie to wygląda, bo wszystkie jak na komendę zwracają się nagle w jedną stronę.
W stadku zawsze jest jakaś bidula. Niby podpływa ze wszystkimi, ale odganiania trzyma się z daleka, bez żadnej nadziei, że się pożywi. Wywodzę się z cywilizacji, która pochyla się nad wykluczonymi, więc staram się, żeby i ślepej kurze się trafiło. To nie jest łatwe, bo okruchy są zbyt lekkie i jest wiatr, ale czasem się uda. Cieszę się wtedy jak dziecko i - zabawne - ona też wbija się w dumę i po chwili radosna macha skrzydełkami (widać to na filmie).
Buba. Pisałem tu ostatnio tylko o moich smutkach, a przecież ona nie opuszczała mnie na chwilę. Zanim usnę, zwykle leży koło łóżka na skórzanej derce, a kiedy gaszę światło, schodzi na dół, gdzie ma na kanapie ułożony koc. Wraca nad ranem, lecz jest cierpliwa i nigdy mnie nie obudzi. Od czerwca przestała jednak schodzić i pilnuje mnie bez przerwy. Naprawdę niezwykłe, ile empatii jest w takim czarnym bydlątku.
Pomyślałem, że wynagrodzę ją filmikiem. Podobno dla Chopina inspiracją do tego walca był mały piesek goniący własny ogon. Buba goni tu za wielką radością.
F.Chopin Walc des-dur, op. 64. Śpiewa zespół Novi Singers. W roli głównej hovawart Buba
Buba śliczna,podobało mi się jak łapała pyskiem za koło roweru,kaczki też urocze.Spotykam ich całe stada na Żoliborzu,ale mnie przede wszysstim uderzył ten walc.Natychmiast stanął mi przed oczyma mój nauczyciel jęz. polskiego,pan Wierzbicki,który uczył nas(dzieciaki ze szkoły podstawowej nr.210)słuchania muzyki.Pamiętam jak mówił,ze ten walc nazywa śię też "minutowy".Zrobiło mi sie b. miło słuchając i oglądając ten filmik.
OdpowiedzUsuńI ja, Haniu, pamiętam tamtą lekcję i ten walc minutowy, którego podobno w żaden sposób nie można zagrać w minutę.
OdpowiedzUsuńNa Forcie Bema też widzę zawsze dzikie kaczki, bezdomnych oraz młodzież.
OdpowiedzUsuńNatomist wiersz spotyka mnie raz do roku lub rzadziej.
Ubiegłego lata poczuem się jak bezdomny
i zaraz przyszła mi chęć na kaczora.
Janusz Kostynowicz
NAD FOSĄ
dostojny
dziki kaczor
pozuje
do lustrzanki
czeka go zaraz
kawalerski wieczór
zapach od fosy
raz grill
raz konwalie
już junacy
na grobli
znicze rozpalają
nie
to tylko puszki
królewskiego piwa
świecą tak
rdzawo
w blasku
zachodu
Buba tańczy... A gdyby tak w ten obrazek - w chaszcze tuż obok ścieżki, schować moje trzy koty, to dopiero byłaby radość! I walczyk... Niegdyś, zupełnie jak pieski, zwykły spacerować po lasach z wysoko uniesionymi kitami... Bez obawy, zawsze zdążyłyby się schować.
OdpowiedzUsuńDziękuję za muzykę.
- - -
MissGaja
Czytam i nucę:
OdpowiedzUsuńCzerwone jabłuszko przekrojone na krzyż,
Czemu ty, dziewczyno, krzywo na mnie patrzysz?
Gęsi za wodą, kaczki za wodą,
Uciekaj, dziewczyno, bo cię pobodą!
Ja ci buzi dam, ty mi buzi dasz,
Ja cię nie wydam, ty mnie nie wydasz!
Mazurek, mazureczek, oberek, obereczek, kujawiak, kujawiaczek,
Chodźże Maryś, chodźże, chodź, chodź!
Czerwone jabłuszko po ziemi się toczy,
Tego chłopca kocham, co ma czarne oczy...
Oglądam.
Na wodę kładzie się cień Buby.
Pisał Myśliwski, że od psa można się wiele nauczyć.( "Traktat o łuskaniu fasoli" - na 1. stronie.)Od Buby chociażby - wierności, okazywania czułości, chwytania kręcącego się koła.Radości. Na życie człowieka kładzie się cień, psa.
Słucham. Pochrząkiwania, pomrukiwania, nawoływania. Tajemny język Pana i Służki.
Patrzę na koleinę, w którą wjeżdża koło roweru, obok pędzący pies.
Myślę, dokąd wiedzie ta droga, po czyjej koleinie?
Otwiera się pamięć z Norwidem -
"Cóż się już nie wracało,
Odkąd na ten świat patrzę? -
Rzeczywistością całą
Jestże entr'acte w teatrze?"
gm
Dziękuję, GM, tak to właśnie myślałem, może nie aż o Norwidzie, ale te klimaty.
OdpowiedzUsuńCzy służka? Relacje są bardziej demokratyczne. Pisałem tu kiedyś o „braciach mniejszych”, więc Buba to taka „siostra mniejsza”.
Bracia mniejsi powiadasz - Cortazar napisał opowiadanie o „nim”, który w odbiorze czytelnika do ostatnich zdań jest młodszym braciszkiem, by na koniec okazać się psem… W piosence Osieckiej „nic niewiedzący, a zdradzony pies, czy miś” jest metaforą najboleśniejszego wobec kochanych istot sprzeniewierzenia - gdy ich niewiedza jest rezultatem całkowitego do nas zaufania. Powracający sen o zagubieniu się Milusia, który się znajduje, ale może już nie ten sam - tyle jest podobnych piesków. I cały czas podnosząca się bezwiednie prawa dłoń, szukająca przyjaznego łebka…
OdpowiedzUsuńWielka woda, słowa Agnieszka Osiecka,
OdpowiedzUsuńwyk. M.Rodowicz lub Raz Dwa Trzy
Trzeba mi wielkiej wody,
tej dobrej i tej złej,
na wszystkie moje pogody
niepogody duszy mej.
Trzeba mi wielkiej drogi
wśród wiecznie młodych bzów,
na wszystkie moje złe bogi
i niebogi z moich snów...
Oceanów mrukliwych
i strumieni życzliwych,
czarnych głębin niepewnych
opowieści rzewnych...
Drogi białosrebrzystej,
dróżki nieuroczystej,
piachów siebie niepewnych
ptasich rozmów śpiewnych...
I tylko taką mnie ścieżką poprowadź,
gdzie śmieją się śmiechy w ciemności
i gdzie muzyka gra, muzyka gra...
Nie daj mi Boże, broń Boże skosztować
tak zwanej życiowej mądrości,
dopóki życie trwa, póki życie trwa,
póki życie trwa, póki życie trwa...
Każdy ma swoją koleinę
i swojego psa
Niech życie trwa ...
gm
Podobnie wzruszony biegiem czarnej suki tuż przy rowerze Poety nie miałem jednak tej, co Gm łatwości poezjowania.
OdpowiedzUsuńZacząłem szukać jakiegoś wiersza, który by trochę kojarzył się z wiernością.
Może chociaż coś o psie, ale w szczupłej nieaktualnej pewnie antologii poetyckiej miałem tylko kreta i jaszczurki oraz ćmy, które "patrzyły na nas przez zamknięte okno w sierpniu".
Kończyły się wakacje, wracał pośpiech, a czas mi przeciekał przez palce.
Patrzyłem już tylko, żeby wiersz był krótki i nie o śmierci.
Janusz Kostynowicz
- - - - - - -
W CUDZYM PIEKNIE
Tylko w cudzym pięknie
jest pocieszenie, w cudzej
muzyce i w obcych wierszach.
Tylko u innych jest zbawienie,
choćby samotność smakowała jak
opium. Nie piekłem są inni,
jeśli ujrzeć ich rano, kiedy
czyste mają czoło, umyte przez sny.
Dlatego długo myślę, jakiego
użyć słowa, on czy ty. Każde on
jest zdradą jakiegoś ty, lecz
za to w cudzym wierszu wiernie
czeka chłodna rozmowa.
Adam Zagajewski, dzikie czereśnie, Znak, Kraków 1992
Wszystko jest poezją! E. Stachura.
OdpowiedzUsuńZmęczona po podróży przez Kraków, osaczona tłumem turystów, zaczęłam głaskać psa i szukać strof ulubionych, a znalazłam starą recenzję :
Marian Stala , "Piesek Przydrożny" Cz. Miłosza -
Paradoksalny (albo, jeśli ktoś woli: ryzykowny) jest już tytuł: Piesek przydrożny. Miłosz powiada, iż "ta śmieszna i czuła nazwa" zrodziła się ("pewnie we śnie nad ranem") z myślenia o pokoleniach zwierząt, towarzyszących ludziom w ich codziennej krzątaninie, w wędrówce przez świat. Równie prawdopodobne jest jednak przypuszczenie, iż "piesek przydrożny" to autoironiczne określenie sytuacji samego twórcy. Proszę pomyśleć: wielki poeta, przez kilka dziesięcioleci usiłujący schwytać "dzikiego łabędzia Świata", poeta uparcie poszukujący istoty rzeczywistości - w swym późnym dziele spogląda na samego siebie jak na zwierzątko, skazane na świadectwo zmysłów, obwąchujące i obszczekujące to, co zjawia się przed nim, na drodze... Niezwykła, dająca do myślenia metafora. Metafora, dodająca blasku i nowych znaczeń dawnym słowom Miłosza:
Gdybym miał przedstawić czym jest dla mnie Świat
wziąłbym chomika albo jeża albo kreta,
posadziłbym go na fotelu wieczorem w teatrze
i przytykając ucho do mokrego pyszczka
słuchałbym co mówi o Świetle reflektorów,
o dźwiękach muzyki i ruchach baletu.
gm,
OdpowiedzUsuńwybierz wersję,
dla mnie obie cudne.
http://www.youtube.com/watch?v=zaCdG_Nsjic&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=i69FKPRc5L8&feature=related
Cudne, ale ja Ci DM -
OdpowiedzUsuńSDM, Śmiechu mi trzeba
http://youtu.be/6UMsQFEt94Q
Tańca, psa i kota, miłości oraz "śmiechu mi trzeba bardzo ludzkiego przede wszystkim"...
Kto pamięta film Disneya Żółte psisko? Była jeszcze piosenka (Hej Żółty, wróć Żółty, czy ktoś z was takiego miał psa? Pies musi być tam, gdzie ja.) Piosenki nie znalazłem. Ale i tak się wzruszyłem.
OdpowiedzUsuńPamiętam, oglądałem w kinie "Muranów". Film kończył się smutno i dlatego trochę go nie lubiłem.
OdpowiedzUsuńGłowę bym dał, że tytuł brzmiał "Żółty pies dingo", ale internet mówi inaczej., no to się poddaję.
OdpowiedzUsuńChłopcy z Placu Broni też się kończą smutno (taka była konwencja w czasach, gdy nie można było "mieć drugiego życia"), a niewykluczone, że był jakiś serial australiski o żółtym psie Dingo, korzystający z popularności Żółtego Psiska (Old Yeller).
OdpowiedzUsuń