sobota, 11 lutego 2012

Sarenka


Arthur F. Tait, Maternal love [1868]
Jej pierwsza metafora za sprawą piosenki „Nic dwa razy się nie zdarza” trafiła w moje młodzieńcze, wiecznie zakochane serce. Bo tak to wtedy bywało:
Wczoraj, kiedy twoje imię
ktoś wymówił przy mnie głośno,
tak mi było jakby róża
przez otwarte wpadła okno.
Kiedy już trochę wiedziałem jak to jest z pisaniem, zachwyciłem się jej wierszem, który przeczytałem w antologii poezji polskiej po 1939 r. „Kolumbowie i współcześni”: Radość pisania.

Zaiste, wielka jest radość tworzenia, a z pisania chyba największa, bo surowiec daje się kształtować jak żaden i nic nie kosztuje. Napisane żyje własnym życiem, choć najczęściej krótko jak jętka, ale przecież niekiedy wiecznie. Jednak ten wiersz jest o boskiej mocy kreowania światów.

Widać tu jej poetycką kuchnię, w której każdy wers wynika z intelektualnego błysku. Dawkuje go jednak z rozwagą, miłosiernie znieczulając nas ciepłą ironią na gorzką prawdę o życiu i świecie.

Odtąd zawsze kojarzyła mi się z sarenką. Fizycznie też miała w sobie sarnią kruchość i delikatność.
RADOŚĆ PISANIA
Dokąd biegnie ta napisana sarna przez napisany las?
Czy z napisanej wody pić,
która jej pyszczek odbije jak kalka?
Dlaczego łeb podnosi, czy coś słyszy?
Na pożyczonych z prawdy czterech nóżkach wsparta
spod moich palców uchem strzyże.
Cisza - ten wyraz też szeleści po papierze
i rozgarnia
spowodowane słowem „las” gałęzie.
Nad białą kartką czają się do skoku
litery, które mogą ułożyć się źle,
zdania osaczające,
przed którymi nie będzie ratunku.
Jest w kropli atramentu spory zapas
myśliwych z przymrużonym okiem,
gotowych zbiec po stromym piórze w dół,
otoczyć sarnę, złożyć się do strzału.
Zapominają, że tu nie jest życie.
Inne, czarno na białym, panują tu prawa.
Oka mgnienie trwać będzie tak długo, jak zechcę,
pozwoli się podzielić na małe wieczności
pełne wstrzymanych w locie kul.
Na zawsze, jeśli każę, nic się tu nie stanie.
Bez mojej woli nawet liść nie spadnie
ani źdźbło się nie ugnie pod kropką kopytka.
Jest więc taki świat,
nad którym los sprawuję niezależny?
Czas, który wiążę łańcuchami znaków?
Istnienie na mój rozkaz nieustanne?
Radość pisania.
Możność utrwalania.
Zemsta ręki śmiertelnej.
Wisława Szymborska, Radość pisania, 1967

7 komentarzy:

  1. Nie powstrzymam się, wytnę ten śliczny post, wkleję do "Wierszy Koniecznych".

    Pisanie - tęsknota za pięknem konwencji, ale jeszcze mocniejsze pragnienie prawdy.

    "Tak pisać aby nędzarz
    myślał że pieniądze

    A ci co umierają:
    że to urodziny.

    To był jedyny wiersz Ewy Lipskiej, który Chłopcy ze "Stajni" znali na pamięć.

    Jan Usz z Kostynowic

    Ewa Lipska, wiersz pt. "Przesłanie", Czwarty zbiór wierszy, 1974

    OdpowiedzUsuń
  2. Na dźwięk słowa "pisanie" zlatują się jak ptaki.

    Nawet M.S. karmi ich wierszem.


    ARS POETICA

    Godziny przy piórze - one leczą rany.
    Nawet śmierć jest daleka, jak była w dzieciństwie.
    Zwierzęta domowe śpią ufnie przy twoich stopach.
    A płomień świecy
    Nieruchomieje jak miecz czuwający.

    Wszystko, co wokół - krzesła, książki, kwiaty
    Ubierają się w odświętność, powagę i czoła
    Wysokie. I oto - nikczemny -
    Twarzą stajesz wobec świata, jak glob naprzeciw globu.

    Oto wiesz na pewno: za twoją kotarą
    Jest tylko ściana, nie ma Poloniuszy.
    Oto czujesz bezpiecznie: w środku twojej dumy
    Nie zagości karzeł, ani też pochlebca.
    Oto szepczesz zaledwie,
    Układając zgłoski -
    A słyszysz: księżyc dźwiękiem odpowiada.

    Godziny przy piórze - one leczą rany.
    One też wstrzymują od ran zadawania.
    Patrz: podniosłeś usta, by odpluć obelgę,
    A stoisz - niby dziecko -
    Z usty zdumionymi.

    Stanisław Grochowiak, Nie było lata (1969)

    -----------
    jk

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że jk przywołał Ars poetica za mnie, bo wiersz to bliski wrażliwości Szymborskiej. Je mogę więc iść dalej i przytoczyć Grochowiaka proklamację o sztuce poezji na tyle ważną, że stała się tytułem tomiku wierszy:

    Kanon

    Oddechem poezji jest śnieg albo sadza
    Kiedy śnieg jest oddechem- krzewy stoją czarne
    A jeśli sadza- to oprósza dłonie
    Zakochanych lub katów
    Zarówno pobladłe

    Głową poezji krzak płonący w nocy
    Przy nim jednorożce łby mają wysmukłe
    Kruki - dzioby okute w pochewki ze złota

    W kolanach dziewcząt
    Rysują się słoje

    Ojcem poezji - jej bogiem - jej drwalem
    ten chory człowiek z drżącym kręgosłupem
    Z twarzą tak sztywną jakby bicz ją przeciął
    Lub cień
    Mknącego na obłokach diabła

    Bouszek
    P.S. W poniedziałek, 13 stycznia w teatrze Studio o godzinie 20.00, a 19 stycznia o godzinie 12.00 w Teatrze Polskim spotkania z poezją Szymborskiej.

    OdpowiedzUsuń
  4. KTO JEST POETĄ

    poetą jest ten który pisze wiersze
    i ten który wierszy nie pisze

    poetą jest ten który zrzuca więzy
    i ten który więzy sobie nakłada

    poetą jest ten który wierzy
    i ten który uwierzyć nie może

    poetą jest ten który kłamał
    i ten którego okłamano

    ten który upadał
    i ten który się podnosi

    poetą jest ten który odchodzi
    i ten który odejść nie może

    Tadeusz Różewicz, "Nic w płaszczu Prospera",1962

    OdpowiedzUsuń
  5. Narodziny Poety

    "Dokąd biegnie ta napisana sarna?"... Dokąd pcha nas wyobraźnia? W chmurny maj.
    Oto narodziny Poety:


    Paul Claudel - CHMURNY MAJ

    Księżniczki o sarnich oczach cwałowały
    na koniach drogami przez bory.
    Po ciemnym lesie polowały
    głucho szczekające sfory.

    Las cieniutkie ich włosy w gęstwinie uwięził,
    wilgotne listowie lgnęło im do czoła.
    Rozchylały rękami gęstwinę gałęzi,
    dzikimi źrenicami patrzyły dokoła.

    Królewny lasów, gdzie śpiewa ptak na gałązce bukowej
    i godziny się wloką markotne,
    podnieście oczy, podnieście głowy,
    wasze głowy od rosy wilgotne!

    Za mały jestem, niestety, abyście mnie kochały,
    o moje miłe, piękne księżniczki wieczoru.
    Wyście głosu grzywaczy słuchały,
    patrząc przeze mnie w głąb boru.

    Biegnijcie! Szczekanie psów się podnosi!
    I ciężkie się chmury toczą.
    Biegnijcie! Kurzawa z dróg się podnosi!
    I ciemne się liście toczą.

    Do potoku daleko. Beczą stadniny.
    Ja biegnę, płaczę.
    Zmieszały się ze sobą chmury i wyżyny.
    Las o szóstej godzinie ulewa płucze.

    (tłum.: Adam Ważyk)

    - - -
    MissGaja

    OdpowiedzUsuń
  6. Mieliśmy po dwadzieścia kilka lat i przejmowaliśmy się tą groźbą.
    Przyszło życie, ręce odpadły od wierszy, i jakoś nic się nie stało.
    Pomyśl, Jerzy, co by teraz było, gdyby ręce wróciły do wierszy?

    Kowarski


    CO BĘDZIE

    co będzie
    kiedy ręce
    odpadną od wierszy

    gdy w innych górach
    będę pił suchą wodę

    powinno to być obojętne
    ale nie jest

    co stanie się z wierszami
    gdy odejdzie oddech
    i odrzucona zostanie
    łaska głosu

    czy opuszczę stół
    i zejdę w dolinę
    gdzie huczy
    nowy śmiech
    pod ciemnym lasem


    Zbigniew Herbert, z wydanego w 1969 r. tomu „Napis”

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak se myślę, że w pewnym wieku z ręcami niektórych rzeczy już nie idzie robić.

      Nawiasem mówiąc, czuję, iż starzeje się nam Herbertowa poezja szybko. Spieszmy ją kochać.

      Usuń

 
blogi