Powódź w Bladensburgu (14 maja 1921)
Naprawdę rok jest szczególny. Nie umilkły dzwony pogrzebowe, a nadciągnął wulkaniczny pył. Nie opadł jeszcze, a przyszła wielka woda.
Nie wypada w takim czasie żartować lub pisać o sobie. A jeszcze ta cała polityka. Stąd moja milkliwość.
Pamiętam wielką powódź sprzed trzynastu lat. Uwierzyłem wtedy w moralną potęgę sieci. Internet był jeszcze wydzwaniany. Całą noc blokowałem telefon i śledziłem na jakiejś krakowskiej stronie (chyba Sonika) wpisy ludzi z całego Południa Polski. Tam były relacje, co się dzieje, gdzie jaki most pada i jaką miejscowość zalewa. Było też organizowanie pomocy. Ktoś z Opolszczyzny prosił o latarki, po chwili ktoś z Warszawy zgłosił, że ma, ale nie ma jak przesłać, za moment ktoś napisał, że jedzie tam z pomocą i może zabrać. To było wzruszające.
Widać wyraźnie, o ile sprawniejsze mamy państwo, bo dziś już ta samoorganizacja społeczeństwa nie jest tak potrzebna. Są instytucje.
Wzruszeń w internecie trzeba szukać gdzie indziej. Choćby w Słowobrazie. Poszperajcie tu trochę i poczekajcie chwilę, niech trochę opadnie woda.
wtorek, 18 maja 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Szanowny Panie Korespondencie,
OdpowiedzUsuńserdecznie Pana i Ludzkość proszę - nie popadajmy w zbiorowo-pogodową melancholiję. Śmiać się nie ma z czego, ale niech Pan nie będzie skąpcywierszem.
Błagam
Blogiem Obamucona
Tak, wyjątkowo smutna ta wiosna... Niby wakacje tuż, tuż, a myśli coraz czarniejsze... I znikąd pociechy, nawet złośliwe słońce bawi się z nami w chowanego :(
OdpowiedzUsuńJako, że Słońce tuż tuż, ja opowiem moje wspomnienie tamtej powodzi 97'.
OdpowiedzUsuńOsobiste i smutne, ale skoro ma nadejść prawdziwa wiosna!
Oglądałam z moim Tatą wszystkie te relacje dramatów ludzkich na południu Polski.
Tak się cieszyliśmy, kiedy wody opadły.
A jak opadły. Tata odszedł.
Byle milkliwosc nie przeszla w mrukliwosc !
OdpowiedzUsuńNajgorzej gdyby w gderliwość.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTo prawda. Olbrzymia lekcja jest pokory, tyle, że niektóre narody lubią poczytywać sobie za zasługę nieszczęście, które ich dotknie i z powodu cierpienia wbijają się w pychę. I wtedy nie wiadomo co zrobić.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSukcesów nie mamy, ale klęski takie, że jest się z czym pokazać. I to od szczebla narodu po ogniska rodzinne.
OdpowiedzUsuńA jak kto samotny, to i on nieszczęśliwy niejednokrotnie.
OdpowiedzUsuńOczywiście można sobie żartować, aby przykryć zawartą w moim poście samokrytykę. Wszystkiemu winni inni.
OdpowiedzUsuńNaród - to my czy inni? Warto wrócić do dyskusji sprzed dwóch lat prowadzonej na forum "Rekopisorium" w ramach wątku "Wiersze konieczne":
OdpowiedzUsuńP21:
W gettcie ginący Żydzi błagali: Panie Boże wybierz Ty sobie inny naród i przestań nas tak doświadczać! Po wybuchu czołgu-pułapki na Podwalu, gdzie w jednym, straszliwym wybuchu zginęło kilkaset osób, a drugie tyle było rannych, Tadeusz Gajcy napisał taki wiersz:
Wszyscy święci, hej do stołu!
W niebie uczta: polskie flaczki
Wprost z rynsztoków Kilińskiego!
Salcesonów misa pełna.
Świeże, chrupkie. Pachną trupkiem:
To z Przedmurza!
Do godów. Święci do godów,
Przegryźcie Chrystusem Narodów!
Jerzy:
Rozumiem tamten świętokradczy sarkazm, ale naprawdę nie wiem, dlaczego jest to poezja konieczna. Świadectwo beznadziei tak, satyra na Boga owszem, ale poezja, bez której nie można żyć? Ja mogę.----------------------------------------
P21:
Ja też mogę, ale czy my (my - naród) możemy. Wiersz jest przerażająco prawdziwy, a przez to konieczny.-------------------------------------
Kowarski:
Głupi komputer wtrąca się do rozmowy. Piszę - dzieje Skamandra - a on poprawia na - Skafandra. ------------------------------------
Jerzy:
Zdaje się, że tym skafandrem Kostynowicz chce stłumić zarzewie polemiki.
Ja jednak wracam do słów Poczki(P21). Nie lekceważę tamtej tragedii ani narodu, ale w tym miejscu nie ma co się posługiwać argumentami nowej polityki historycznej. Skoro jednak padło to słowo, to nie jestem pewien czy naród gotów jest na tak wyrazistą sarkastyczno-gastronomiczną metaforę.
Bronię nie tyle poezji, co własnych, młodzieńczych wzruszeń związanych z tym miejscem na Podwalu. --------------------
To było dwa lata temu. W zeszłym i tym roku młodzi twórcy wydali dwie płyty z tekstami Gajcego. Obie kończą się recytacją przytoczonego powyżej wiersza. W wykonaniu Janerki wiersz ten może stać się początkiem nowej (antykaczyńskiej) polityki historycznej. Najwyższy na to czas!