Bez dziennika - życie jak bez ratuszowej wieży,To prawda, dziennik uzasadnia życie, tłumaczy losy i z pozwala zrozumieć siebie.
z której zegar śmiało spogląda na świat,
na nic wtedy obszyte galonem rękawy
i kapitański pas.
Bez dziennika statek niechybnie zatonie,
Nie zostawi nawet sznura białych dat,
fale biją ciężko, ołowiany dach
coraz niżej wisi. A może juz spadł?
Bez dziennika w podróż lepiej nie ruszajmy,
bo jeśli przygód doznać nam wypadnie,
nie nasze będą i nie nas zgotują
ludożercy w kotle
posypując pieprzem.
Dziennik ma być księgą jak te Robinsona
kupieckie foliały na bezludnej wyspie,
po lewej stronie stanie wyraz kredyt,
po prawej debit - słowo nieco krótsze
po lewej zdania pełne złorzeczenia,
po prawej jedno: Przecież jednak żyję!
Michał Łukaszewicz, dziennik Robinsona
Pisałem już, Michał prowadził dziennik zawsze. I od początku dbał o poziom. Pamiętam jak w początkach lat sześćdziesiątych wrzucił z Mostu Gdańskiego do Wisły chyba z dziesięć 16-kartkowych zeszytów, szczelnie wypełnionych jego regularnym pismem. To były zapiski najwcześniejsze, które po czasie wydały mu się zbyt naiwne, nie literackie. To co istotne odnotował, ale całość utopił. Podobnie dwadzieścia parę lat później w Puszczy Kampinoskiej spalił sporą część dzienników. Ale i tak zostało tego kilkanaście tomów.
Nigdy nie prowadziłem dziennika, może dobrze, bo nie chciałbym dziś czytać o tamtych rozterkach, niepowodzeniach i bólu. Dość, że naczytam się o sobie u Michała. Młodość tylko z odległości wydaje się piękna. Z bliska bywała jednak spastyczna. Wiek dojrzały też nieszczególny. Bo życie to na co dzień szarpanina między marzeniem a nierealizacją, między ambicją a upokorzeniem. A niekiedy prawdziwa rozpacz.
Dziś, kiedy hormon nie targa już tak mocno, patrzy się na wszystko łagodniej. Klęska już tak bardzo nie zasmuci. Nie udało się? Trudno. Zawód miłosny? Ot, nie pierwszy to prztyczek.
Właściwie znowu jest jak wtedy, gdy Michał zapisał w dzienniku słowa, które są dzisiaj dla mnie niczym arka przymierza między dawnymi i młodszymi laty:
27 VII 66------------------------------------------
Po powrocie z wakacji doszedłem do przekonania, że bezgranicznie kogoś kocham. Jest to osoba pojawiająca się co pewien czas to tu, to tam, wielopostaciowa. Raz była Irenką, raz Katarzynką. To, co działo się wczoraj, poznaję dopiero dziś. Wszystko stanowi całość.
Jakiś czas temu udostępniłem I tom dzienników Michała. W formie pdf (można ściągnąć na swój komputer bądź czytać on-line, chyba lepiej sciągnąć, bo plik z ilustracjami autora ma 15 MB). Jest tutaj.
Hmm, jakby tu zachęcić do lektury? Powiem po prostu, że zaczyna się od słów:
Grałem w szkole w kości, w pokera i w inne gry.A kończy:
W szkole seks całkiem jawny tyle, że po kątach.
Polały się łzy me czyste rzęsiste...
OdpowiedzUsuńJanusz Siadlak - Muzyka mistrzów
I.J. Paderewski - Polały się łzy /YouTube/
Dla mnie to jeden z najważniejszych, najbardziej osobistych wierszy Michała, jedyny który znalazł się w podręczniku.
OdpowiedzUsuńSzczere wyrazy uznania dla Slowobrazu, że potrafi dochować wierności Michałowi.
"Ołowiany dach coraz niżej wisi" - "Dziennik Robinsona" otwiera tom "Ołowiany dach".
Zastanawiamy się tylko z Ewą nad słowem "debit" - drukarska pomyłka, bo chodziło pewnie o debet, czy jednak rozpowszechnienie, które w poetyckim bilansie też się jakoś liczy?
Kowarski
A mnie ujęło w Dziennikach:
OdpowiedzUsuńJeleniewska wywiesiła
hasło: „Nauka jest jak bezmierne
morze, im więcej pijesz, tym
więcej jesteś spragniony”.
Perfidia tej kobiety jest
niezmierzona.
oraz także:
Hipnotyzował ja
przez mały ekran, przesyłał myśli
na odległość, umawiał się
telepatycznie o siódmej rano pod
kolumną Zygmunta, ale ona nie
przyszła.
Też zastanawiałem się nad tym debitem. Doszedłem do wniosku, że ze względu na oczywistą logikę miał być debet, ale on nie trzymał nigdy metafory w puszce i pozwalał jej wyciekać w brzmieniowe asocjacje i debet stał się debitem.
OdpowiedzUsuńPoza brakiem dyscypliny w metaforze Michała zawodziła niekiedy pamięć. Czyżewska jak najbardziej przyszła, ale minęła nas i weszła do Domu Literata. Umówiła się z kimś innym.
Jesli Państwo nie komentujecie i macie czas, to piszcie, jak Michał, Dzienniki.
OdpowiedzUsuńKowarski
Panie Kowarski Kochany, ten imperatyw pewnie wielu, spośród niewielu, dla których słowo pisane ma jeszcze sens, zmusi do napisania przynajmniej jednej kartki codziennika.
OdpowiedzUsuńOchładzam ciało oraz nomen omen - wklepuję tekst o posłudze słowa, a chłodna myśl kręci się wokół ambiwalencji duchowości ...
Rzeczywistość wciąż ma więcej do powiedzenia.
Popowodziowa breja, komary, głuchy głos polityki i świat określony innym widnokręgiem.
Zaglądam na blogowe poletka, by wśród obcych ludzi odnaleźć znajome wzruszenia.
Zapiski Korespondenta Jerzego są wyjątkowe - odważne w subiektywnym przeżywaniu, ekspresji słowa, obrazu, grą skojarzeń.
Jeśli więc czas pozwoli, czytać będę, co tylko Autor napisze.
Pozdrawiam Honorka
A coz zrobic, gdy zycie przynosi tyle niecodziennosci kazdego dnia, ze mozna-by tylko napisac, jak Ludwik XVI w swym dzienniku* z dnia 14.07.1789 : "Rien" ?
OdpowiedzUsuńTylko czytanie zostaje. Kilka rozdzialow czegos innego i kilka linijek "Slowobrazu".
Pietaszek
____________
*(co prawda, byl to dziennik z polowania)
Tymczasem dziś list od Krzysztofa, prawnika z Poznania, który jest m. in. radcą prawnym w jednej z gmin wielkopolskich. Przesłał mi post, który dostał od pani kierownik Gminnego Zespołu Obsługi Oświaty.
OdpowiedzUsuń"za Pana namową odszukałam pamiętniki Michała Łukaszewicza, zaczęłam czytać......i na pewno przeczytam je do końca! bardzo ciekawe! pisał je zresztą ciekawy człowiek! w tej chwili gdy czytam fragmenty, w których opisuje świat i rzeczywistość lat 60-tych myślę, że gdyby pisał je dziś człowiek w takim wieku jak On wtedy, człowiek czujący głębiej i myślący więcej miały chyba podobne odczucia co do świata i swojego miejsca w nim a raczej wątpliwości gdzie to miejsce właściwie jest!
rozumiem już Pana zachwyt tym człowiekiem!!! "
I choć Autor nie dożył tej pociechy, i choć w gospodarnej Wielkopolsce nie strzechy, lecz piękna jest dachówka, to trochę mnie wzrusza, że zbłądziły tam Jego księgi.
Dla nas Słowobraz jest agorą ale dla Autora, także i domem, więc czujemy się poniekąd jak w gościnie na wieczerzy i jak na wieczorze literackim.
OdpowiedzUsuńPoza Michała Dziennikiem, o którym tu płynie rozmowa, są także i wiersze, pisane podobnie, też trochę jak pamiętnik myśli.
Ten jest tak krótki, że ośmielam się zacytować go przy toaście.
Pułapka
Goją się szybko rany
więc w świeże blizny wpadamy
jak w dół
Pozdrawia Was
Kowarski
Ciągle tu zaglądamy Autorze Słowobrazu, wyczekujemy kolejnych stron, wróć jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńPodzielam zdanie ! Pobyt na Bezludnej Wyspie nie moze byc dla Robinsona zbyt dlugi, bo jak powiedzial Merton 'Nikt nie jest samotna wyspa" !
OdpowiedzUsuńPiętaszki czekaja !
Jeden z Piętaszków