W górach jest wszystko co kochamDziś od rana tropiłem z nosem przy ziemi i znalazłem. Jeden z cisów skrywał przede mną mięsistą osnówkę, która zwykle dojrzewa we wrześniu lub w październiku.
Wszystkie wiersze są w bukach
Zawsze kiedy tam wracam
Biorą mnie klony za wnuka
Jerzy Harasymowicz
Korkowiec, który ledwo co wypuścił liście, powoli je zaczyna zrzucać dezerter
i winorośl upojna pokątnie się czerwieni.
Wieczorem kaczki krzyżówki spływają w zarośla melancholijnie,
a z kaliny wypełza północnica, co w długie jesienne noce nie daje spać chłopakom.
Dobranoc
Nieznacznie, skrycie, pokątnie i melancholijnie niech sobie jesień wypełza. Niecierpliwa.
OdpowiedzUsuńCieszmy się latem, co młodsze tego roku.
Gorące, gwałtowne burzy krew jak wino. Straszy wodą, żarem i nawałnicami. Wciąż pachnie miętą, barwi malinami.
Donosicielom rzeczywistości należy płacić kielichem młodego wina i sypnąć garścią poezji.
Młodym winem i garścią poezji w oczy? Zaiste dotkliwa to kara. Ja bym jednak tych siewców defetyzmu srożej pokarał. Ot, choćby sierpniową północnicą albo nawet dwiema.
OdpowiedzUsuńDwie północnice = arabski erotyzm. Dusza mężczyzny jest areligijna.
OdpowiedzUsuńMiłosna liryka - Ghazel. Zjednoczeni kochankowie jak dwa sandały.
O miłości najpiękniejsze sny na jawie.
Jesienna tęsknota za tym,
co przemija i wiecznie trwa.
Każą cisnąć garścią poezji w czające się, orzechowe ślepia jesieni. Tymczasem upał, radość, sama cielesność, skąd tu brać wiersze?
OdpowiedzUsuńJuż czterdzieści lat temu, w młodzieńczej grupie poetyckiej wiedzieliśmy, jakim zagrożeniem dla wierszy są wakacyjne wyjazdy, nowe znajomości, wycieczki, letnie zakochania. Wszystko to sprzysięgało się ze słońcem przeciwko literaturze.
Żeby nie pogrążyć się bez reszty w czasie jakże pięknym, ale artystycznie jałowym, pobudzić potencjał twórczy i doczekać do wrześniowego owocobrania, oprócz drobnych gróźb i przestróg należało stosować rozmaite zachęty.
- Przed sezonem wielkich imprez jesteście - wmawialiśmy kolegom korespondencyjnie a potem, we wrześniu, sami musieliśmy organizować te imprezy w prywatnych mieszkaniach);
- Piszcie dla podtrzymania koniecznej intensywności ! - na pocztówkjach bazgraliśmy spaleni słońcem (a po powrocie do Warszawy pierwsze spotkanie- to teraz przeczytajmy, co kto przez wakacje napisał, nikt się nie zgłasza, to może w kolejności alfabetycznej - pierwszy Jarski Jerzy, no i ten w końcu nie wytrzymał i uciekł z Warszawy do Cieszyna);
- Dla Ciebie jest aksamit - obiecywaliśmy (już w listopadzie okazywało się, że gówno prawda, w najlepszym razie barchan, jeśli nie mokra włosienica);
W tamtych czasach nie było jeszcze przycisku stand - by, takiego z czerwoną diodą zapewniającego stan czuwania, więc utrzymywanie stanu gotowości poetyckiej wymagało wielu osobistych zabiegów i odbywało się za pośrednictwem Poczty Polskiej.
Niewątpliwy efekt byłby wtedy, gdyby nadawca sam tworzył na wakacjach drobne dzieła sztuki i rozsyłał je radośnie przyjaciołom. To nie było jednak możliwe, bo nadawca podlegał tym samym obezwładniającym prawom kanikuły. Należało jednak trzymać pion i nawet, jeśli to była kompletna plaża, czyli nic, musiał stworzyć pozór, napomknąć w niejednoznacznym komunikacie, że tymczasem wiele się dzieje.
Zasada ta dotyczyła wszystkich, więc za chwilę sam adresat atakował kogoś z naszych przyjaciół zangażowanym listem, a nadawca z kolei stawał się adresatem czyjegoś, podtrzymującego na duchu przekazu. Nieistotne co było w kopertach, ważne, żeby do wszystkich dochodziły pulsujące sygnały kreatywności.
Chodziło o to, żeby po otworzeniu listu palcami tłustymi od olejku do opalania adresat odniósł wrażenie, że nastąpił prawdziwy wybuch życia artystycznego, i podczas gdy wszyscy uczestniczą już w tej twórczej erupcji, on wysypuje piasek z sandałów.
Ekolodzy wiedzą dzisiaj, że włączony przycisk stand-by jest podstępnym pożeraczem energii i w skali globu ma wpływ na przegrzewanie klimatu. Nas też to wyczerpywało i utrudniało wypoczynek ale trudno, taki był koszt utrzymywania grupy w stanie poetyckiej gotowości.
Kowarski
I to była życia poezja. Tuwim zapamiętał sitowie i ogłosił ars poetica. Jeśli wiosna z jesienią, a nawet zima, bywa bardziej poetycką i malarską, to jedynie lato pozornie przyziemnie biologiczne, ale -
OdpowiedzUsuńczy latem nie chce się głośniej śpiewać?
Zabrałaś mi lato...
Antonio Vivaldi w każdej porze słyszał inny śpiew. W palącym słońcu Aszchabadu znika kolor, na targu z dywanami widać biel i cień. Tkaczki i kupcy siedzą w bezruchu. Wtedy rodzi się w nich poezja.
gm