czwartek, 15 lipca 2010

Na szezlongu

Nie mam czasu dla ogrodu, bo siedzę na górze i pracuję. Widzę z okna jak trawa gdzieniegdzie zrudziała albo porosła perzem. Widzę, że odbiły nieproszone odrośla tarniny.

Najgorzej jest z pająkami, bo gdy się zagląda rzadziej, biorą ogród we władanie i bezlitośnie wiążą go sznurami. Ten siedział pośrodku sieci, która dziwnie wydęta wyglądała jak hamak albo słoneczny żagiel. Odwłok i liczne odnóża skanował niedyskretny promień, ale mu to nie wadziło, bo ten pan właśnie lubił być bursztynowy.

Mały, ulotny światek ogrodowej dziatwy: ślimaków dziwnie skupionych na murze, kwiatów, co kwitną albo nie, drzew i drzewek, których dorosłości nie doczekam. Myślę czasem, po co mi wielki?
W świat całkiem duży zapędził się pasikonik. Ostrożnie stąpał po ramie michałowego fotela, zszedł miedzy płyty z włoskimi przebojami i chyba coś tam znalazł, bo wieczorem grał w pęcherznicy rolę toskańskiej cykady.
Zakradłem się z fleszem i jeszcze raz zdjąłem maestro w zielonym fraku. Posłuchajcie, on naprawdę gra.

W poniedziałek miałem położyć się do szpitala, ale skończyło się na doraźnym zabiegu. Czekałem tam trochę, ale czekaniem zaplanowanym, spokojnym. Czytałem wydaną w przed 30 laty książkę o haiku. Dotąd nie lubiłem tego rodzaju poezji, bo wydawała mi się daremna. Chyba z tego filozoficznego szpitalnego czekania coś mi zajaśniało w głowie. Zrozumiałem, że naiwność metafory to jej naturalność, że oczekując europejskiego suspensu i ironii, zachowuję się niestosownie. Bo haiku to jak kropla deszczu. Maleńka, ale widać w niej cały świat (coś kiedyś o tym pisał pan Paetero).

Mimo że zrozumiałem, nie zachwycały mnie te hermetyczne obrazki. Może jeden lub dwa. Ten, który przytaczam poniżej, wzruszył  jednak. Wracałem do niego kilkakrotnie. Widziałem, że wiele lat wcześniej wzruszył też Michała, bo strona zaznaczona była pożółkłą zakładką. To obrazek japońskiego poety Busona z 1784 roku.
Chłód mnie przenika
żona umarła - w sypialni
nadepnąłem grzebień
Operacja nazywała się tylko groźnie, a w dodatku operował mnie lekarz podobny do Eugeniusza Bodo. Leżałem dość wygodnie, prawie jak na szezlongu i przypomniało mi się, że ponad czterdzieści lat temu Michał przysłał mi do Cieszyna teksty, które miałem wykorzystać w kabarecie. Wśród nich jeden, który od biedy uszedłby za haiku.
Lubię spoglądać
- utrudzona śniadaniem
śpisz na szezlongu
Sorrento, kwiecień, maj, czerwiec 1969
Byłem kiedyś w Sorrento. Naprawdę też lubiłbym.

15 komentarzy:

  1. Ustaliły mi się dwa wspólne mianowniki z Twoją opowieścią.
    Pająk i szpital.
    Pająk w wannie i Mama w szpitalu.
    Wolałabym, żeby to były szezlong i Sorrento, ale widać nie pora.
    Bardzo gorąco,
    to dorzucę jedną kroplę deszczu:

    "Chruściana brama,
    Której zasuwą
    Ten oto ślimak."

    i jeszcze pająka, przepraszam, że smutnego:

    http://www.youtube.com/watch?v=mW3q6fTcagk

    OdpowiedzUsuń
  2. Przerywam żeby posłuchać.
    Świerszcz
    Zrobił to samo.

    Arizona Zipper

    - Życzę Panu zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
  3. lato złoty pająk
    Michał pasikonik
    pod liściem
    haiku.

    i nawet haiku
    Michał umiał
    naśladować

    "zapach piaskowego pyłu
    na tej samej drodze
    trzydzieści lat wcześniej"

    a jeszcze chętniej
    wolał parodiować

    "Alamakota Alkamakota
    Mruczy kot złodziej
    Umilkł żółty
    Kanarek idiota"

    aż wyobraził sobie
    haiku
    w piekle

    "Stalin
    Jestem bez majtek na huśtawce
    Tego się nie spodziewałem"

    "Churchill
    Polacy, wciąż Polacy
    I ani jednego cygara!"

    OdpowiedzUsuń
  4. ale mnie
    nie do śmiechu
    bo zgubiłem
    wiersze Michała

    Kowarski

    OdpowiedzUsuń
  5. Swietnie sie sklada, ze pasuje tu Haiku Mistrza Bashō (bo tylko ten umialam znalesc i rozpoznac w orginalnej japonskiej pisowni !) :

    古 池や
    蛙飛込む
    水の音

    W starym stawie
    skacze zaba
    plusk w wodzie

    OdpowiedzUsuń
  6. W książce jest też to haiku Mistrza Bashō. Pani Agnieszka Żuławska - Umeda tłumaczy je zgodnie z rytmiką 5+7+5:

    Tu staw wiekowy
    skacze żaba - i oto
    woda zagrała

    Skoro AnnaBB tłumaczy z japońskiego, to ja pozwolę sobie na jedyne moje haiku, które ułożyło się któregoś października:

    Te małe brzozy
    wagarują w lesie
    rude dziewczęta

    OdpowiedzUsuń
  7. Po wyczerpaniu
    wszystkich możliwości niebycia
    zrobiło się bycie
    Miron Białoszewski

    Korespondentowi
    niech na zdrowie się ma
    i na życie!
    gm

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Bywają Piotrze wiersze krótsze od haiku.

    * * *

    starczy jeden liść
    jeśli ma kształt serca

    Janusz. St. Pasierb

    OdpowiedzUsuń
  10. Coś dziwnego jest w upalnych lipcach, że nagle i niespodziewanie, bez żadnego uprzedzenia dopada nas choroba.
    Przecież to czas wakacji, kanikuły, "nicnierobienia", flirtu, no i oczywiście czas dla książek i poezji.
    Drogi Jerzy, porzuć zbiegi-to już przeszłość.
    Cykady czekają na Twoje haiku.

    OdpowiedzUsuń
  11. Oczywiście chodziło o zabiegi a nie zbiegi,
    choć zbiegłeś ze SŁOWOBRAZU :(.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  13. "Poezja jako lekarstwo przeciwko gadulstwu i rozlewowi słów"

    Anna Kamińska
    Notatnik 1973 -1979

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  15. Jestem z Wami w te upalne lipcowe dni....
    S.B

    OdpowiedzUsuń

 
blogi