Zanim po raz trzeci zacząłem mieć do czynienia z zabawkami, byłem przekonany, że te z mojego dzieciństwa były najlepsze. Nie pachniały chemią, dawały się nadgryzać, a drewniane to już był solidny konkret w garści.
A teraz zachwyciłem się, gdy u Jasia zobaczyłem tego rycerzyka na koniu. Niewielki, ale szykowny młodzieniec w polarowej zbroi mknie na koniku, co jak marzenie!
Gęba u rumaka szeroka i poczciwa, oczy zadziwione, pozszywany z kawałków tkaniny o różnym deseniu i fakturze, z grzywą ze wstążek. Błyszczący, gładki, matowy. Tu dotykasz i ściskasz – konik miękki jak kaczuszka, tam szeleści jak milicjant w ortalionie. Inny fragment ma w środku przesypujące się nasiona – wiosna, panie sierżancie, siać trzeba.
Gęba u rumaka szeroka i poczciwa, oczy zadziwione, pozszywany z kawałków tkaniny o różnym deseniu i fakturze, z grzywą ze wstążek. Błyszczący, gładki, matowy. Tu dotykasz i ściskasz – konik miękki jak kaczuszka, tam szeleści jak milicjant w ortalionie. Inny fragment ma w środku przesypujące się nasiona – wiosna, panie sierżancie, siać trzeba.
Jasiczku, JasiczkuCo ci po koniczkuKup sobie komaraBędzie z tobą para
Rżę radośnie i poruszam w powietrzu jeźdźcem. Jasio nie spuszcza ze mnie wzroku i uśmiecha się szczerze, bezzębnie. Ja mu, że rycerz ten wraca z długiej wyprawy, a kółeczka, co ma przytroczone do siodła i te zawiązane na ogonie konisia, to bransoletki Cyganek, które okradł po drodze.
Z tyłu słyszę chichot.
Z tyłu słyszę chichot.
A ta pierwsza piękna była. Śpiewała i tym śpiewaniem go przyzwała.
Po czym źeś mnie ty poznała,Żeś mię Jasinkiem nazwała?Poznałach ja cię po głosie,Żeś pasł koniczka na rosie.
A ta druga – biorę fioletową bransoletkę – czarna jak noc była.
Inszego nie nocuję.Jeno ciebie, Jasiczku,Na twoim siwym koniczku.
A ta trzecia... Jasio nie ma jeszcze pół roku i nie rozumie, ale nie odrywa wzroku od patchworkowego pegaza, za to z tyłu zapadła cisza: Miki z Natalią wymieniają się spojrzeniem.
Co tam, Jasiu, jeszcze Ci opowiem.
Jak Jaś konie poił,Kasia wodę brała,Jaś sobie zaśpiewał,Kasia zapłakała.
Tak przewrotnie tęsknych piosnek nie śpiewałem moim wnuczętom, ale wręcz rozpalałem się do białości w refrenie: "na polanie... stokrotka, stokrotka" tej, postmodernistycznej wersji niby znanej piosenki...
OdpowiedzUsuńBouszek
o, Krzyżak na koniku, hej!
OdpowiedzUsuńPijany "rycerz" na koniu szukał sklepu monopolowego
OdpowiedzUsuń